2016-12-09

Anavri Vaneisen



Anavri Vaneisen pojawia się w Teatrze węży niczym Małgorzata w słynnej operze Gounoda Faust, przelotnie pod koniec pierwszego aktu - w czternastym rozdziale Dwóch kart. W kolejnych tomach staje się już jedną z głównych postaci.

Mieszka w Shan Vaola nad Zatoką Snów. Jest córką arystokraty Alaina Vaneisena, półsierotą - matka zmarła po długotrwałej chorobie, gdy Anavri była jeszcze dzieckiem. Starszy brat Fabien jako nastolatek stał się ka-ira, czarnym magiem (skażony dar magiczny budzi się w młodych ludziach, zwykle przed dwudziestym piątym rokiem życia; bardziej narażone są nań osoby, które w dzieciństwie lub wczesnej młodości przeżyły dużą traumę). Marshia Lavalle przez jakiś czas potajemnie uczyła go czarów, lecz w wyniku donosu został aresztowany przez srebrnych magów i skazany na okrutną śmierć w tak zwanym Domu Godnego Odejścia - więzieniu, gdzie czarni magowie zabijani są powoli w rytualny sposób, aby ich dusza nie mogła się już odrodzić w innym ciele. Wyrok wykonano.

Zgodnie z praktykowanym w Shan Vaola obyczajem, członkowie najbliższej rodziny muszą w każdą rocznicę śmierci Fabiena odwiedzić jego grób. W Dwóch kartach, ponieważ ojciec nie wrócił na czas z podróży, Anavri późnym wieczorem idzie na cmentarz sama... i spotyka tam Krzyczącego w Ciemności, wyczerpanego po niesympatycznej magicznej przygodzie. Krótka scena ich spotkania na cmentarzu jest silnie inspirowana obrazami Victorii Frances.



(Ilustracja: Beata Urniaż-Księska)


Dwóch kartach panna Vaneisen ma dziewiętnaście lat. Jest szczupła, blada, ma jasne włosy i szare oczy. W trakcie pisania wizjowała mi się jako nieco podobna do młodej Gwyneth Paltrow. Choć od śmierci Fabiena minęły dwa lata, nadal nosi żałobę po bracie.

Spoiler alert:

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Pośród cieni w Anavri budzi się czarny dar, tak jak w Fabienie. Dalszego ciągu jej życiorysu nie zdradzam, musicie sięgnąć do książek.




1 komentarz:

  1. Anonimowy14.10.20

    SPOILER
    *
    *
    *
    *
    *
    Strasznie mocno dotknęła mnie jej śmierć. To po prostu było zbyt okrutne, zwłaszcza po świetnie poprowadzonym wątku miłosnym. Szkoda. Olbrzymia, niepowetowana szkoda

    OdpowiedzUsuń