2019-04-23

Trochę hardo, a trochę Hogwart... czyli wpis poświąteczny



I jak tam Wielkanoc? Pisanki? Serniki? Wędlinki? U nas święta upłynęły pod znakiem ciast, kiełbas i pasztetu (dostaliśmy jeden pyszny pasztet od mojej babci, drugi od teściowej, i usiłujemy je teraz zjadać...) Nie jestem wielką entuzjastką świątecznego ucztowania, więc część dóbr konsumpcyjnych od razu powędrowała do zamrażarki.

Przechodząc od strawy fizycznej do strawy intelektualnej - podrzucam kolejną porcyjkę linków do aktualności Hordowych i nie-Hordowych. 

O Hardej Hordzie zrobiło się ostatnio całkiem głośno za sprawą akcji promocyjnej wokół naszej antologii: audycje radiowe, spotkania autorskie w różnych miastach, panele dyskusyjne na konwentach, występ naszych dziewczyn w TVN24 przy okazji Warszawskich Targów Fantastyki, krótka recenzja w Newsweeku... Wisienka na torcie - w wydaniu online Newsweeka ukazał się niedawno długi artykuł Pauliny Januszewskiej pt. Czy polska fantastyka jest kobietą? będący pokłosiem rozbudowanego wywiadu, w którym wzięły udział Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Martyna Raduchowska i niżej podpisana. Opowiada między innymi o tym, z jakimi problemami mierzyły i mierzą się autorki fantastyki, z jakimi schematami myślowymi się zderzają i jak fandom zareagował na Hordę. Niestety był pisany z myślą o szerokiej publiczności, przez co upraszcza przedstawione zjawiska, trochę na siłę dąży do kontrowersyjności i chcę podkreślić, że nie zgadzam się z niektórymi przedstawionymi w nim tezami. Zdecydowanie nie uważam, jakoby polski fandom był mizogyniczny albo zachodziła w nim systemowa dyskryminacja kobiet! Natomiast owszem - funkcjonują różne smutne uprzedzenia i stereotypy na temat "kobiecej fantastyki", jak i na temat literatury pisanej przez kobiety w ogólności. Trudno określić skalę tego zjawiska, ale zgadzam się, że jest zauważalne. I owszem, miejsce tych stereotypów jest na śmietniku albo na płonącym stosie.

Artykuł był pisany z myślą o "szerokiej publiczności", nie o fantastach, stąd pewne uproszczenia i skróty. Niemniej uważam, że bardzo dobrze, że się ukazał i może zachęci  niezorientowanych do zapoznania się z twórczością Hordy oraz innych polskich autorek fantastycznych.



Fot. Milena Wójtowicz


Z kolei na naszym własnym hardym blogu możecie przeczytać długi wpis autorstwa Magdy Kubasiewicz pt. "Jak powstawała Harda Horda?" Opowiada on o kulisach prac nad naszą antologią (powstanie opowiadań, nawiązanie kontaktu z wydawcą, projekt okładki, ilustracje, machina promocyjna) oraz współpracy z wydawnictwem SQN.

A z wieści nie-Hordowych: w Esensji ukazało się kolejne opowiadanie znanej już z esensyjnych łamów Marii Dunkel, młodej autorki, której znakiem firmowym są lekko mroczne klimaty i zapadający w pamięć bohaterowie. Tym razem zaprosiła czytelników do podróży w góry zamieszkane przez wojownicze plemię, które na swoją zgubę usiłowało zniewolić rasę równie drapieżnych smoków. Ashora, nieślubne dziecko okrutnego wodza, próbuje podjąć nierówną walkę z ciężarem swojego dziedzictwa. Zachęcam do lektury:

Maria Dunkel - Grzechy naszych ojców


* * *

Z całkiem innej, niezupełnie poważnej beczki. Wczesnym rankiem w Lany Poniedziałek przyśnił mi się tak odjechany sen, że aż się nim podzielę. Otóż śniło mi się, że jestem uczennicą w Hogwarcie, który wyglądał jak nowoczesna polska szkoła z czyściutkimi, słonecznymi korytarzami (białe ściany, jasnoszare kafelki) i kolorowymi wystawkami uczniowskich prac plastycznych. Najpierw profesor MacGonagall prowadziła lekcję na temat mugolskich gazów bojowych - uciekłam z sali, kiedy machnęła różdżką nad wanienką pełną wody i zaczęła produkować najpierw chlor, a potem fosgen... Później w trakcie zajęć pływackich na szkolnym basenie ktoś schował mi część ubrania, a kiedy się rozzłościłam, złośliwe koleżanki rzuciły na mnie czar, w wyniku którego język zrósł mi się w rurkę, zaczęłam się ślinić i nie mogłam mówić. Kilka prób odczynienia tego uroku nie dało efektów (najpierw kombinowałam sama, próbując rzucić przeciwzaklęcie, potem jedna trochę życzliwsza koleżanka namówiła mnie, żeby zjeść odrobinę białego, mocno perfumowanego kremu zawierającego zmielone traszki, który podobno miał być antidotum, ale nie podziałał). Zrezygnowana zaczęłam szukać po całej szkole bluzy i kurtki, które mi schowano, i w szatni natknęłam się na profesora Dumbledore, który właśnie wrócił z dworu. Miał krótką białą brodę i był ubrany w czerwony kombinezon ratownika górskiego, bo dopiero co pomagał mugolom w jakiejś zimowej akcji ratunkowej. Ulitował się nade mną i zdjął urok, przywracając mi zdolność mówienia, a następnie ochrzanił mnie tak pro forma :) 

A potem się obudziłam, stwierdziłam, że jestem głodna jak wilk, i poszłam zjeść na śniadanie kawałek świątecznego sernika. Profesor Dumbledore wyraża aprobatę.






10 komentarzy:

  1. Anonimowy23.4.19

    Gratuluję sukcesów!
    A sen super! I gazy bojowe i język w rurkę..Ja też tak chcę.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy chcesz, żeby język zrósł Ci się w rurkę :D

      Usuń
  2. Anonimowy23.4.19

    Chcę takie czary rzucać! I zaklęcie sprzątające znać i to naprawiające okulary!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę spotkań z tej klasy nauczycielami, co McGonagall. Za Dumbledorem przeladałam mniej, wolałabym Severuss, ale w sumie "darowanemu koniowi..." 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snape może bardzo sympatyczny nie był, zwłaszcza dla Gryfonów :) ale podejrzewam, że jeśli prowadził coś na kształt szkolnego koła naukowego z Eliksirów dla najzdolniejszych uczniów, to na takich zajęciach mógł się zachowywać zupełnie inaczej niż na normalnych lekcjach! Swoją drogą, skoro jesteś fanką Severusa, czy znasz słynne kultowe fanfiki Toroj??

      Usuń
  4. Oczywiście! Są genialne. To było jedno z pierwszych moich spotkań z autorką, która się pod tym nickiem kamufluje 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy25.4.19

    Zawsze się zastanawiałam,co ludzie w nim widzą i czy te wszystkie snaperki w ogóle czytały te książki i czy chciałyby mieć takiego nauczyciela..Wyżywanie się na 11- -latku,bo mamusia 11-latka nie dała....Mało dojrzałe.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go poniekąd rozumiem: facet kompletnie nie ma predyspozycji pedagogicznych i jest skrajnie sfrustrowany zawodowo, powinien zajmować się działalnością naukową (czy w świecie czarodziejów istnieją wyższe uczelnie?), a nie wtłaczać podstawową wiedzę bandzie leniwych nastolatków z maślanymi łapami... (Skądinąd wtłacza skutecznie, zważywszy na to, że Harry dostał dobrą ocenę z Eliksirów na SUM-ach.) Rozumiem nawet jego permanentny wkurw na Neville'a, który zagraża bezpieczeństwu pozostałych uczniów - mam wrażenie, że Snape nie rozumie, że zastraszanie chłopaka tylko pogarsza sprawę. Na ćwiczeniach z chemii na I roku studiów asystenci nie traktowali nas wiele lepiej, tylko student ma większą odporność psychiczną niż nastolatek ;) A co się tyczy młodocianych snaperek - obawiam się, że jeśli coś się nie zmieniło przez lata, to IRL w polskiej szkole mogą mieć znacznie gorszych nauczycieli (nie tylko złe podejście do ucznia, wyzłośliwianie się i niesprawiedliwe oceny, ale też niekompetencja merytoryczna w pakiecie - Snape przynajmniej jest kompetentny w zakresie swojego przedmiotu :( )

      Usuń
    2. AFAIK to nie chodzi o to, że mamusia nie dała, ale że tatuś był dręczycielem ww-ższego. Snape to potrzebuje psychologa na wczoraj. I mam wrażenie, że jego postać się rozwijała z tomu na tom, a na początku miał być po prostu stereotypowym surowym "nauczycielem żyletą".

      Usuń