2020-09-12

Dekalog początkującego autora


Dyskusja, która wynikła po prelekcji „Nieporadnik młodego autora” na CyberKapitularzu, zmotywowała mnie, żeby pokombinować nad wpisem z najbardziej podstawowymi radami dla piszących, takim dekalogiem początkującego autora. Ponieważ starałam się, żeby były to rady naprawdę uniwersalne, dotyczą w większym stopniu nastawienia psychicznego niż stricte warsztatu. (Zastrzegam stanowczo, że nie uważam, jakobym w temacie pisania pożarła wszystkie rozumy! W szczególności nie dowiecie się ode mnie, jak napisać bestseller, albowiem nie posiadłam tej sztuki…)

Na wstępie mam jeszcze refleksję/disclaimer, że część rad dotyczących pisania nie powinna być formułowana w postaci ogólników, bo jednej podgrupie adeptów pomogą, a innej zaszkodzą. Pierwszy z brzegu przykład: przejmowanie się krytyką. Dla kogoś, kto jeszcze nie panuje nad stylem i tworzy teksty nieporadne na poziomie językowym, kierowanie się zasadą „autor ma święte prawo nie przejmować się krytyką, robić po swojemu i wierzyć w wartość swojej pracy” będzie fatalne w skutkach. Zupełnie odwrotnie będzie w przypadku kogoś, kto już dawno opanował warsztat, ale doznaje ostrego kryzysu i paraliżu wiary w siebie pod wpływem każdej krytycznej opinii (znam osoby, które zmagają się z tym problemem, mając w dorobku już kilka opublikowanych książek i entuzjastyczną grupę czytelników). Dla takiej osoby podejście „recenzje to nie książka skarg i zażaleń, ty tu jesteś autorytetem i masz święte prawo uważać, że tekst jest dobry, nawet jeśli część czytelników sądzi inaczej” może być bardzo wyzwalające.

Tym niemniej – pokusiłam się o sformułowanie (w dość losowej kolejności) zestawu najbardziej podstawowych wskazówek, które mają szanse przydać się zarówno Iksińskiemu marzącemu o debiucie, jak i Igrekowskiej mającej na koncie pięć wydanych opowiadań oraz powieść w zapowiedziach. Nie są specjalnie odkrywcze – na spotkaniach autorskich z różnymi pisarzami wielokrotnie słyszałam warianty tych samych rad. To po prostu prawdy, które wiele osób zna z autopsji. (Ja punkty 4-9 intuicyjnie załapałam jakoś bardzo szybko, ale żałuję, że nie było nikogo, kto by mi udzielił rad nr 1, 2 i 3, kiedy miałam 18 czy nawet 30 lat, bo oszczędziłoby mi to wielu momentów zwątpienia i złej opinii o sobie).

1. Ktoś zjechał Twój utwór z góry na dół, nie przebierając w słowach? Nie, to nie znaczy, że powinieneś/powinnaś natychmiast spalić całą swoją twórczość razem z dyskiem, na którym rzeczone dzieła się znajdują, posypać głowę popiołem i czym prędzej znaleźć sobie mniej wymagające hobby, na przykład haft beskidzki... Nie oznacza nawet, że dany tekst jest na 100% obiektywnie do niczego. Oznacza, że TA KONKRETNA osoba wskazuje w TYM KONKRETNYM utworze elementy, które uznała za słabe. (Jeśli trzy, pięć, dziesięć osób mówi Ci to samo, wówczas przemyśl, czy nie mają racji – ale nadal odnoś uwagi krytyczne do konkretnego tekstu czy tekstów, a nie do swoich predyspozycji pisarskich oraz potencjału, żeby się uczyć i rozwijać.)

2. Dobrze jest być pokornym i nie zakładać z góry, że osoby krytykujące są zazdrosne/złośliwe/głupie/chcą Cię zniszczyć, bo jesteś konkurencją - ALE też bez przesady z zakładaniem, że każdy recenzent to zaraz alfa, omega i wyrocznia głosząca prawdy objawione. Zdrowa dawka pewności siebie robi dobrze. Autor od tego jest autorem, żeby trzymać się własnej wizji, robić po swojemu i wierzyć w wartość swojej pracy.

3. Umiejętności rosną wraz z kolejnymi ukończonymi, opublikowanymi tekstami. Daj sobie czas na rozwój.

4. Twórz zamknięte formy, kończ teksty. (Chyba że decydujesz się porzucić tekst, który „nie rokuje” i masz go dość – dla niektórych falstarty są nieuchronnie wpisany w proces twórczy, aż za dobrze znam to z autopsji.) Lepiej jest przez trzy lata napisać i opublikować 10 opowiadań niż męczyć w tym czasie jedną powieść, której nie jesteś w stanie skończyć.

5. Można zostać publikującym autorem, nie korzystając z żadnych warsztatów, poradników czy płatnych kursów. Trudno jest się natomiast doskonalić bez feedbacku czytelniczego (acz nie powiem kategorycznie, że to niemożliwe – mam za mało danych). Każdy tekst udostępniony ludziom (czy to w formie oficjalnej publikacji, czy po prostu podrzucony znajomym) i spotykający się z odzewem, każda współpraca z redaktorem nauczą Cię czegoś nowego.

6. Redaktor co do zasady ma być Twoim sojusznikiem i przyjacielem Twojego tekstu, gracie do tej samej bramki. Jeżeli coś w tej współpracy nie bangla (np. redaktor popełnia rażące błędy rzeczowe jak dziunia, która chciała w jednej z książek Andrzeja Pilipiuka zmieniać „ochrana” na „ochrona”, albo próbuje przepisać fabułę od nowa po swojemu), można i trzeba poprosić o zmianę redaktora.

7. Pisz. Wytrwale. Niekoniecznie codziennie (chyba że dobrze odnajdujesz się w takim trybie pracy). Tygodniowe, miesięczne czy roczne przerwy od pisania – z dowolnego powodu – same w sobie nie są argumentem, żeby rezygnować, „bo się nie nadaję”, „bo brakuje mi determinacji”, „bo prawdziwi pisarze nie szukają wykrętów, tylko piszą” (aczkolwiek nie da się ukryć, że osoby piszące niewiele, z niską wydajnością, będą się gorzej odnajdywać na trudnym rynku wydawniczym niż sprawni „producenci” kolejnych książek; vide spektakularne sukcesy takich rzemieślników pióra jak Andrzej Pilipiuk czy Remigiusz Mróz).

8. Czytaj. Dużo. Wybieraj pozycje o szerokim rozrzucie tematycznym – nie tylko beletrystykę, ale też reportaże, literaturę faktu, poezję. Poszerzaj horyzonty i szukaj inspiracji.

9. Znajdź grupkę życzliwych, zaufanych alfa- i betaczytaczy. To jest sto razy ważniejsze niż czytanie poradników czy zapisanie się na płatne warsztaty kreatywnego pisania. (Pojęcia „alfa reading” i „beta reading” przywędrowały do nas z kręgu anglosaskiego: alfa reading to czytanie fragmentów nieukończonego utworu w miarę jego powstawania, beta reading zaś – czytanie ukończonego tekstu w wersji przed redakcją). Alfa- i betaczytacze są jak testerzy oprogramowania: mają wyłapać luki logiczne, usterki w fabule, błędy rzeczowe, mogą zasugerować lepsze rozwiązania fabularne, swoimi komentarzami nierzadko dostarczają inspiracji dla dalszych tekstów... a przede wszystkim wspierają i motywują. 

10. Jeśli czujesz, że naprawdę potrzebujesz wspomóc się warsztatami/kursem/poradnikiem dla pisarzy, wybierz materiał przygotowany przez autora, który pisze taką literaturę, jaką chcesz tworzyć, oraz dostosowany do etapu, na którym jesteś. Jeśli marzenia i predyspozycje popychają Cię w stronę nowatorskiej literatury mainstreamowej (ambitnie, ale szanuję i popieram), nie wiem, czy przydadzą Ci się typowo rzemieślnicze porady Stephena Kinga czy Feliksa W. Kresa. Jeśli jesteś już po debiucie książkowym, ale z jakiegoś powodu w chwili słabości czytasz rady przeznaczone dla osób, dla których publikacja to odległe marzenie, możesz zupełnie bez sensu złapać chandrę i blokadę. (Mówię to z własnego doświadczenia, popełniłam ten błąd w 2017, czyli mając na koncie cztery wydane powieści – po „Oldze i ostach” w wyniku splotu okoliczności dopadła mnie paskudna blokada pisarska i szukałam porad w internetach, a te, które znalazłam, zaszkodziły mi jeszcze bardziej). Czasem trzeba zaufać sobie bardziej niż innym.


I ostatnia rada – nienumerowana, bo kontrowersyjna (znam osoby, które będą polemizować, że warto zapłacić za realizację marzenia). Nie płać wydawnictwu za możliwość publikacji swojej prozy. JEDYNY wyjątek to publikacje naukowe, np. finansowane z grantu. (A jeśli chcesz wydać np. wspomnienia swojej babci w nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy dla najbliższej rodziny, tańszą opcją będzie dogadanie się bezpośrednio z drukarnią – druk oczywiście cyfrowy – i znalezienie freelancerów, którzy wykonają odpłatnie korektę, skład oraz projekt okładki.) Tak zwany vanity publishing to wydawcy żyjący nie z dystrybucji książek, a z tego, że drenują kieszeń swoich autorów, sprzedając im usługę wydawniczą po zawyżonych cenach. Artykuł Marcina Zwierzchowskiego na temat tego zjawiska nieustająco pozostaje aktualny.

Debiutant wbrew pozorom ma do dyspozycji jeszcze inne opcje poza wydaniem tradycyjnym i vanity: 1) self publishing (samodzielne zorganizowanie i opłacenie wydania książki w malutkim nakładzie cyfrowym lub tylko w e-booku), 2) współpracę z niszowym wydawnictwem, które nie prowadzi dystrybucji przez hurtownie, tylko przez własną księgarnię (tak funkcjonują np. Agencja Wydawnicza Solaris – w takim trybie ukazały się pierwotnie na papierze drugi i trzeci tom „Teatru węży”, NIE był to self publishing i nie płaciłam za to, ani tym bardziej za wydanie e-bookowe w RW2010 - czy seria SQN Originals), 3) Grupa Wydawnicza Fantazmaty, która oprócz antologii tematycznych publikuje też powieści (jako darmowe e-booki). Ale to już materiał na cały odrębny wpis.

 


 

3 komentarze:

  1. Świetny wpis! I bardzo podoba mi się Twoje podejście, że nie dla każdego pisarza te same rady będą równie wartościowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) A podejście wynika z własnych doświadczeń - kiedyś okropnie mi zaszkodziła na psychikę pewna grupa dla pisarzy, zanim dotarło do mnie, że po kilku wydanych książkach naprawdę nie powinnam kierować się radami (nie przeznaczonymi imiennie dla mnie, to były raczej takie treści "ogólnomotywacyjne") skierowanymi do osób przed debiutem... ;)

      Usuń
  2. Anonimowy14.9.20

    Dobrze napisane.
    Chomik

    OdpowiedzUsuń