2020-12-26

Świątecznie


Słuchajcie, co za blamaż! Miałam wpis świąteczny przygotowany na brudno w notatkach i planowałam go jak zwykle przepisać najpóźniej w Wigilię przed południem, ale prawie w ostatniej chwili postanowiliśmy jednak spotkać się na wieczerzy wigilijnej w minimalistycznym rodzinnym gronie (długo zakładaliśmy, że dajemy za wygraną i w tym roku zupełnie odpuszczamy sobie Wigilię), a kiedy decyzja zapadła, nagle zapaliły mi się w głowie lampki NO TO ROBIMY ŚWIĘTA... Wtorek i środa przemknęły mi w takim wirze prac kuchennych oraz sprzątania, że w środę przez bite dwanaście godzin udało mi się usiąść tylko po to, żeby dwa razy błyskawicznie coś zjeść. Miauż ogarnął 2/3 sprzątania, bo ja w tym czasie usiłowałam z obłędem w oku naszykować smakołyki z zaplanowanej listy, nie generując żadnej katastrofy kulinarnej większej niż wybicie niechcący jajka na blat i zbieranie go potem łyżeczką. (We wtorek robiłam pierożki z pieczarkami i soczewicą przez 8 godzin, a kuchnię skończyłam sprzątać o wpół do trzeciej w nocy*, co też można poniekąd określić mianem katastrofy - nie pytajcie o szczegóły, najważniejsze że pierożki wyszły smaczne i w większości zostały zjedzone w Wigilię, a nadmiar farszu przydał się na obiad w środę.)

Finalnie w każdym razie zaliczyliśmy bardzo kameralną i przyjemną kolację wigilijną w składzie czteroosobowym plus koty. Ofelia jak zwykle wskakiwała na stół żebrząc o ugotowanego karpia, a kiedy już go dostała do miseczki, to wzgardziła, natomiast Sammet na szczęście spędził wieczór na dworze - wrócił dopiero wtedy, kiedy naczynia były już pozbierane ze stołu, i z wielką rozkoszą położył się na białym obrusie. 

Dziś z kolei poszliśmy z miaużem na obiad świąteczny u teściów połączony z kilkugodzinną porcją miłego świątecznego rozmawiania o wszystkim i o niczym, co mnie wprawiło w nastrój "jest Boże Narodzenie, nic nie rób, leń się" (myślę, że tak naprawdę dopiero odreagowuję traumę pierożkową). W efekcie przez cały dzień nie zrobiłam zasadniczo nic... Wpisu świątecznego - tego właściwego - też wciąż jeszcze nie przepisałam na czysto, bo był melancholijny, refleksyjny i doprawiony dawką smutków pandemicznych, które chwilowo udało mi się odsunąć od siebie, albowiem wczoraj jadłam pysznego karpia i kapustę z grochem**, dziś równie pyszną pieczoną gęś z kopytkami, obdarzono mnie wspaniałym pasztetem oraz ciastami, sama też ogarnęłam się organizacyjnie na tyle, żeby upiec na święta piernik z czekoladową polewą i ciasto ucierane na jogurcie... Ogarnął mnie zatem nastrój prostej wdzięczności za to, że w moim małym rodzinnym bąbelku jest ciepło, dostatnio i spokojnie, a przede wszystkim - póki co ODPUKAĆ koronawirus nie zawitał do grona moich najbliższych i oby tak pozostało.

Wszystkim tu zaglądającym tradycyjnie życzę wszystkiego najlepszego w nadchodzącym roku. Zdrowia (obowiązkowo!), radości, spokoju oraz dobrych relacji międzyludzkich - takich, które są w stanie przetrwać wszystkie zawirowania obostrzeń sanitarnych i przymusowego dystansu. Niech magia Świąt, ich ciepły i przyjazny duch, przyniosą otuchę i zostaną z nami jak najdłużej w tych niepewnych, dziwnych czasach. I oczywiście niech jak najszybciej wróci normalność***.

I jeszcze garstka świątecznych zdjęć (dzieliłam się już nimi w social mediach).


Choinka u moich rodziców.


Uśmiech spod choinki.


Relaks po wigilijnej kolacji: ja głaszczę Ofelię, Ofelia pokrywa mi sierścią czarne ciuszki...



Najlepszy chlebek świąteczny - szczególnie polecany do śledzi i karpia!


*) 8 godzin liczone włącznie z obieraniem i tarciem 600 g pieczarek na farsz, leżakowaniem ciasta przez 30 minut, w trakcie którego lekkomyślnie robiłam rzeczy niezwiązane z pierożkami, a później szukaniem pudełek, żeby w nich pozamrażać gotowe pierożki, jak również szybkim myciem i wycieraniem tychże pudełek, co OCZYWIŚCIE NALEŻAŁO ZROBIĆ WCZEŚNIEJ, i sprzątaniem kuchni po wszystkim...

**) Wegańska kapusta z grochem, którą od kilku lat szykuję na Wigilię, to moja autorska wariacja na temat staropolskiego dania, jadamy ją również jako zwykłe danie obiadowe. Zawiera dużo oliwy z oliwek, duszoną marchewkę i cebulę oraz sporo przypraw, w tym obowiązkowo kminek, kumin, majeranek, czosnek i ciut ostrej papryki. Kapusty nie przelewam wrzątkiem, tylko dodaję tyle pozostałych składników warzywnych, żeby kwaśność się rozcieńczyła.

***) Giń, koronawirusie. Ale serio. Twoje miejsce jest już na śmietniku historii, ewentualnie w podręcznikach medycyny, immunologii i epidemiologii...


2 komentarze:

  1. Anonimowy26.12.20

    A gdzie obraz ?Zawsze był!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno,tym razem zamiast obrazu jest kotek :D Może jutro czegoś poszukam!

      Usuń