2021-07-09

Wieści lipcowe

 



Słońce przygrzewa, róże kwitną (lubię róże, stąd powyższy selfik ze spaceru), a ja jak zwykle #nienadążam. Mam wrażenie, że dopiero co wróciłam z urlopu, tymczasem nie wiadomo kiedy zrobił się drugi tydzień lipca...

Chciałam się pochwalić zdjęciami z wyjazdu do Piwnicznej i streścić pokrótce wrażenia z tras, ale chwilowo przerosło mnie posortowanie i podpisanie zdjęć - ciągle jest coś pilniejszego do zrobienia. Najgorzej, że przekład wielkiej knigi, który powinnam już kończyć (!!), od trzech miesięcy (!!!) leży i piszczy. Powiem oględnie, że nie cieszy mnie ta sytuacja. Wobec powyższego, kończenie zbioru opowiadań niestety z bólem serca musiałam przesunąć na jesień. Ale co się odwlecze...

Drugi rok pandemii postanowił mnie (odpukać) rozpieścić miłymi niespodziankami, albowiem oprócz nominacji do Zajdla i Żuławia za piąty tom "Teatru węży", otrzymałam też - po raz trzeci - nominację do Śląkfy w kategorii "Twórca Roku". Bardzo się cieszę, im więcej nomen omen hałasu wokół cyklu żmijowego, tym lepiej! Żałuję tylko, że ze względu na sytuację epidemiczną kolejne Seminarium Literackie ŚKF-u nie mogło się odbyć. Chętnie bym znowu pojechała do Chorzowa... Świetnie wspominam wyjazd z 2019 roku, trudno uwierzyć, że minęły już ponad dwa lata.

Na poletku literackim - oprócz nominacji do nagród - zaczynają mi się krystalizować jeszcze dwie bardzo pozytywne sprawy. Nie mogę na razie wyjawić, o co chodzi, ale insz Allah po sezonie ogórkowym uchylę rąbka tajemnicy w obu kwestiach, kiedy umowy będą już podpisane. W każdym razie poczułam się cholernie zmotywowana do dalszej pracy (za jedyne dwa i pół miesiąca, po tym, jak odeślę wydawcy ten @$^#! przekład).

Do Lublina zawitały upały, choć nie jest jeszcze tak źle, jak mogłoby być. Na jutrzejszy ranek prognoza zapowiada burze, oby faktycznie spadło trochę deszczu. Nie lubię patrzeć na wysychające trawniki. Skończyłam właśnie tłumaczyć opowiadanie nieznanej nikomu kanadyjskiej autorki - melancholijny climate punk bliskiego zasięgu, o lutnikach z Vancouver za kilkadziesiąt lat (pięknie napisany tekst, utrzymany w podobnej stylistyce, jak "Dróżniczka" Aleksandry Janusz z antologii "Harda Horda") - więc mój stan ducha sprzyja martwieniu się efektem cieplarnianym i zmianami klimatycznymi.

Sierpniowy numer "Nowej Fantastyki" pofrunął wczoraj do drukarni. Mogę zdradzić, że zawiera wyjątkowo szczęśliwie dobrany zestaw prozy polskiej i zagranicznej - chociaż nie umawialiśmy się w żaden sposób, wszystkie opowiadania korespondują ze sobą tematycznie, wpisując się elegancko w leitmotiv "śmierć i miłość". Moglibyśmy udawać z Michałem Cetnarowskim, że zrobiliśmy to specjalnie!

Zamiast podsumowania - zdjęcie szesnastoletniej, ale bardzo żwawej i dobrze się trzymającej Ofelii w ogrodzie. Przedwczoraj planowaliśmy ją zabrać do weta na tzw. "przegląd seniorki", ale coś przeczuła, czmychnęła ojcu na dwór i szukaj wiatru w polu... Może jutro się uda.








1 komentarz:

  1. :( Smutna wiadomość z opóźnieniem zbiorku " Po stronie mroku 2". Liczyłem na listopad lub Mikołaja.
    Mimo wszystko powodzenia w relacji zamierzeń i tak bardzo ambitnych. :)

    OdpowiedzUsuń