2022-01-24

Wieści w drugiej połowie stycznia

 

Jak można było przewidzieć - bo ta sytuacja od kilku lat powtarza się cyklicznie - znów skumulowały mi się zobowiązania i przebieram łapkami niczym chomik w kółku, usiłując nadążyć (lub przynajmniej nie zawalić niczego zbyt spektakularnie). Wiszą nade mna dwa długie tłumaczenia i dwa krótkie, kilka tekstów do napisania (w tym opowiadanie do trzeciej antologii Hardej Hordy), poprawki i przeróbki zbioru piekielnego oraz bieżące obowiązki w dziale zagranicznym NF.

Wiszą nade mną również - i to także jest przewidywalne, cyklicznie nawracające zjawisko - kolejne decyzje dotyczące planów na kilka najbliższych lat. W roku 2022 trochę się przeciążyłam tłumaczeniami, choć już obiecywałam sobie, że będę się skupiać raczej na twórczości własnej. Nie do końca chyba dociera do mnie, że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny... Mam pewne swoje ambitne plany, które ciągle się rozbijają o problem "chciałabym robić zbyt wiele rzeczy równolegle, będąc perfekcjonistką". No zobaczymy. Wstępnie zakładam, że po "Świerszczach w soli" w roku 2022 powinna powstać kolejna książka (na razie zanosi się na to, że nie o Krzyczącym) i być może projekt następnej (o Krzyczącym). Ale to wszystko jest jeszcze patykiem po wodzie pisane.

Sytuacją epidemiczną w kraju (dziki skok zachorowań i pełne rezygnacji prognozy ekspertów pod hasłem "omikron już wkrótce w każdym domu") oczywiście się martwię, ale nie śledzę jej już z dnia na dzień, bo zwyczajnie nie mam do tego głowy. Mam nadzieję, że zaglądający tutaj pamiętają, że warto się doszczepić trzecią dawką szczepionki (my z mężem doszczepiliśmy się zaraz po Bożym Narodzeniu - w aptece 200 m od domu, zgłoszenie online, maksimum wygody) i że warto w sezonie zimowym łykać wit. D3, żeby wspomagać odporność. Trzymajcie się ciepło i zdrowo!!

A oto garść wieści z mojego podwórka (w sumie niewiele nowego, ale przynajmniej coś się dzieje pomimo pandemii):

1. Jeszcze tylko do końca stycznia można za 10 zł nabyć e-bookową antologię "Szepty" - 15 opowiadań, 15 autorów, w tym Jakub Małecki, Tomasz Duszyński, Aneta Jadowska, Marcin Mortka, Magdalena Kubasiewicz, Milena Wójtowicz, Martyna Raduchowska oraz niżej podpisana. CAŁY dochód z tego projektu, co do złotówki, zostanie przekazany na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Moje opowiadanie "Dzieci rosną w bluszczu" - powiedzmy, że postmodernistyczna przeróbka baśni o Roszpunce - poleca się czułej uwadze! (I serdecznie dziękuję wszystkim, którzy już wrzucili dyszkę do wirtualnej skarbonki!!)

Link tutaj: https://bit.ly/agnieszkahalas-wosp




2. Napisane bodajże w 2013 r. opowiadanie "Druga strona słońca", które długo było dostępne online na portalu Gavran, zostało niedawno podmienione na nową, przerobioną wersję pod tytułem "Po drugiej stronie gwiazd", która trafi do zbioru "Świerszcze w soli" . W ramach anegdoty: pierwsza wersja tego opowiadania zawierała dwie lekko prowokacyjne sceny erotyczne, z których w momencie pisania byłam całkiem dumna (lubię pisać zmysłowe sceny w taki sposób, żeby nie były kiczowate ani wulgarne) i byłam zaskoczona, że po ich wyrzuceniu tekst stał się - w moim odczuciu - lepszy. Spójniejszy emocjonalnie? Bardziej mi się podoba wydźwięk tej nowej wersji, nawet jeśli nie jest fabularnie w pełni samodzielna, bo po przeróbkach nawiązuje do dwóch innych tekstów ze zbioru.

3. Może nie do końca dobra wiadomość, ale też nie bardzo zła: praktycznie wyczerpał się nakład papierowego wydania "Pośród cieni", drugiego tomu cyklu "Teatr węży". Upolowanie książki w którejś z księgarń internetowych stało się w zasadzie niemożliwe, w magazynach Rebisu nie ma już ani jednego egzemplarza. Zgodnie z moją wiedzą jest to stan przejściowy - wydawca planuje dodruk. Niecierpliwym pozostaje polowanie na książkę na Allegro czy OLX lub... tymczasowo zadowolenie się e-bookiem.

4. Najdziwniejsze i najbardziej zaskakujące info zachowałam na koniec. Słuchajcie, sama jestem zdumiona: w przypływie natchnienia szaleństwa po raz pierwszy w życiu napisałam FANFIK. Konkretnie - TEN fanfik crossoverowy do "Siły niższej" Marty Kisiel, który stał się obiektem żartu primaaprilisowego dwa lata temu. Gotowy tekst ma 60 tys. znaków, jest zakręcony jak słoik dżemu, zawiera Krzyczącego w Ciemności, muzykę metalową w dużej dawce oraz przelotne guest appearances Czarodziejki z Księżyca i Avengersów. Obiecuję, że już niedługo będzie można go przeczytać online, na razie czekam na ilustracje. Tymczasem na zachętę fragmencik!


Na półkuli północnej, w strefie klimatu umiarkowanego, listopad – niestety! – to listopad. Czas słoty, przeziębień, coraz wcześniej zapadającego zmierzchu i pogłębiającej się depresji, z którą Konrad Romańczuk zwykł walczyć w najlepiej sobie znany sposób: rzucając się w wir pracy. Nic nie przywracało mu chęci do życia równie skutecznie jak adrenalinowy kop sprowokowany magicznym hasłem „deadline”.

Zamknięty w swej klitce na piętrze Konrad klepał zatem dziarsko w klawiaturę, wyczarowując kolejny tom wiekopomnego cyklu powieściowego. Tymczasem pozostali domownicy stali w obliczu problemu – sześcioletni Bożydar Antoni Jekiełłek, syn Kamili Bożeny Jekiełłek zwanej Carmillą i panicza Szczęsnego, już od tygodnia miał katar, więc nie mógł wychodzić na dwór. I się nudził.

Przejadły mu się ukochane japońskie kreskówki, budowanie z klocków, tropienie różowych królików, a nawet pomaganie Krakersowi w kuchni. Nudził się i marudził z tego powodu tak niemiłosiernie oraz rozrabiał tak kreatywnie i uparcie, że tego dnia zdążył już nadużyć cierpliwości wszystkich lokatorów domu, z najcierpliwszym na świecie Lichem włącznie.

Kiedy po południu zwabił podstępnie do reklamówki kotkę Zmorę i niósł ją do łazienki zamieszkanej przez utopca, żeby sprawdzić, co się stanie, gdy reklamówka wraz z zawartością wyląduje w wypełnionej wodą, mułem i glonami wannie, w ostatniej chwili zdybał go Turu Brząszczyk. Uwolnił zdenerwowanego kota (Zmora zahyczała wściekle i czmychnęła), zrugał Bożka, po czym zaproponował mu partyjkę warcabów.

Bożek nie chciał grać w warcaby. Nie chciał też bawić się z Guciem, który przypełzł skądś, cały w pajęczynach, radośnie potrząsając trzymanymi w mackach samochodzikami i jednym fioletowym flamastrem. Świat był wstrętny, katar okropny, a Bożek bardzo, ale to bardzo nieszczęśliwy.

Markotnie ruszył do swojego pokoju, jednak w połowie drogi przystanął, bo usłyszał, że mama kłóci się z tatą.

Tata Bożka, z racji bycia widmem, rzadko pojawiał się w świecie żywych. Zwykle wymagało to czynności przygotowawczych: narysowania pentagramu i zaangażowania przynajmniej jednego medium (choć czasem wystarczyło zejść do piwnicy i głośno recytować wiersze o miłości). Bożek mógł tylko zgadywać, co tym razem sprowadziło Szczęsnego z zaświatów. Podkradł się do uchylonych drzwi pokoju mamy i nadstawił ucha.

– …wstydu nie masz! – krzyczała mama tonem, który Bożek doskonale znał. – Zero zaangażowania w wychowanie syna, ze-ro, a potem ni z gruszki, ni z pietruszki wpadasz na pomysł, żeby go zabrać na wakacje! I żeby jeszcze chodziło o wyjazd w jakieś normalne miejsce! Do Ustki, o! Żebyś ty go łaskawie chciał zabrać do Ustki!

– W Ustce, nadobna acz okrutna matko mojego potomka, jest niebezpiecznie – odrzekł z godnością panicz Szczęsny. – Opowiadał mi jeden nieszczęśliwy duch błąkający się po zaświatach, że utonął tam w spienionym, zimnym Bałtyku, a fale wyrzuciły jego trupa na plażę.

– Nie zmieniaj tematu! Żebyś ty łaskawie chciał zabrać Bożka w jakiekolwiek przyzwoite miejsce, gdzie są pensjonaty, place zabaw i atrakcje dla dzieci! Lody! Raczyłeś kiedykolwiek zabrać swojego syna na lody?

– Nimfo promiennooka – spróbował znów Szczęsny, a Bożek wychwycił w jego głosie subtelne echo desperacji – na łąkach elizejskich jest cisza i spokój, mnóstwo zieleni, nie ma komarów, Wergiliusz prowadzi warsztaty poetyckie…

– JA CI TU ZARAZ DAM WARSZTATY!

Do Bożka nagle dotarło, że z łazienki na parterze wychyla się zaciekawiony utopiec, generując na parkiecie mulistą kałużę, z kuchni wygląda Krakers, ze schowka na szczotki zafrasowane Licho i dziewięć różowych królików, a na schodach stoją i podsłuchują bez żenady trzej widmowi niemieccy żołnierze ze strychu. Z bogobojnym szacunkiem w oczach szeptali między sobą coś o wütende Frau.

– Ty nieodpowiedzialny bubku! – Carmilla dopiero się rozkręcała. Nabrała tchu. – Wierszokleto od siedmiu boleści! Tani czarusiu z zaświatów stylizowany na Wertera! I to nieudolnie!!!!

Wehrmachtowcy odruchowo się skulili. Utopiec zachichotał. Rudolf Valentino i jej potomstwo tylko patrzyły, a z ich małych, złośliwych ślepek wyzierała najczystsza Schadenfreude.



5 komentarzy:

  1. Ja kcem ten fanfik! Najlepiej na przedwczoraj 😁 prawie udało Ci się udławić mnie obiadem, jako że mam ten zgubny zwyczaj, że uwielbiam czytać przy jedzeniu 😉

    Już sama nie wiem, na co bardziej niecierpliwie tupię nóżkami, na "Świerszcze...", czy na ten crossover 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też niecierpliwie wyczekuję chwili, kiedy będę mogła się pochwalić całością tekstu :D Ilustratorka obiecała, że narysuje Krzyczącego, Konrada i Szczęsnego, więc myślę, że warto poczekać!

      Usuń
  2. Anonimowy24.1.22

    Dobry ten kawałek!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy26.1.22

    Węszę prawdopodobieństwo, że stanie się to, co z wieloma fanfikami, mianowicie bycie znacznie lepszym od materiału wyjściowego :-P
    Achika

    OdpowiedzUsuń
  4. >Obiecuję, że już niedługo<

    Mam nadzieję, że będzie to bardzo niedługo :D

    OdpowiedzUsuń