W
ciągu tych dziesięciu dni, jakie upłynęły od początku roku 2017, dokonałam
Odkrycia.
W
ramach postanowień noworocznych zawzięłam się, że będę w tym roku pisać
codziennie. (Blogowanie też się liczy. Nie liczą się: korespondencja mailowa,
smsy oraz wpisy na Facebooku.) Jak na razie, dziw nad dziwy, udaje mi się
dotrzymywać postanowienia! A przy okazji odkryłam, że zaskakująco łatwo i lekko
tworzy mi się wpisy blogowe metodą staroświecką – długopisem na papierze. Ma to
ten dodatkowy plus, że spędzam przed ekranem odrobinę mniej czasu (przeklepanie
brudnopisu trwa szybciej niż siedzenie i zastanawianie się nad każdym zdaniem).
I
wiecie co? Złapałam bakcyla. Wypowiadanie się na piśmie stało się wyraźnie
łatwiejsze, a długo było trudne jak diabli. Wiem, że dziwnie brzmi takie
stwierdzenie w ustach publikującego autora, ale latami pisało mi się strasznie ciężko, opornie. Tkwiłam przed białą kartką lub pustym plikiem, a słowa nie
chciały składać się w zdania. Dopiero teraz, przymuszona przez własną ambicję
do realizowania planu „300 słów lub więcej dziennie”, zaczynam to powoli
przełamywać.
Zamierzam
teraz rozpocząć Eksperyment. Przez jakiś czas będę blogować codziennie. Dzielić
się różnymi przemyśleniami o literaturze i nie tylko, niekoniecznie tak
obszernie jak wczoraj - z nadzieją, że będzie mi się dzięki temu łatwiej pisać.
Poprzenosiłam tutaj ze starego bloga kilka recenzji książkowych, żeby wpisy o
książkach znajdowały się w jednym miejscu.
Do
odwołania postaram się zamieszczać tygodniowo cztery wpisy po polsku i trzy po
angielsku. Łatwiej mi pisać notki od zera niż tłumaczyć, więc nie będę
zamieszczać tego samego materiału w dwóch wersjach językowych – na każdym z
blogów będzie się ukazywać co innego. W tym tygodniu, jak dobrze pójdzie,
powinnam na blogu polskim omówić lektury styczniowe. Od Nowego Roku odhaczyłam dwie przeczytane
pozycje:
Hideyuki
Niki - Mistrz Pú Pú (ocena subiektywna 6/10)
Aida Amer – Rantis (9/10).
Zaznaczam, że aktywności literackiej nie zaniedbuję, wprost przeciwnie! Przed świętami skończyłam jedno dłuższe opowiadanie ze świata Krzyczącego w Ciemności, a parę dni temu drugie. (W tym pierwszym jest mało żmija, w drugim dużo.) Czekam teraz na opinie zwrotne od beta-czytelników i zastanawiam się już, jak przerobić końcówkę drugiego tekstu, bo póki co vox populi mówi, że powinnam ją wydłużyć. Cóż, wolę poprawiać gotowy tekst niż pisać od zera!
A tak wyglądają moje brudnopisy. Myślę, że mogłabym startować w jakimś konkursie na najbrzydsze notatki. Nie potrafię pisać w zeszytach, bo okropnie kreślę i marnuję przestrzeń, więc bazgrzę na luźnych kartkach (zużywam wszystkie kartki zadrukowane z jednej strony, jakie "wyprodukują" domownicy, a produkują dużo). Kiedy brakuje mi weny, dosyć często rysuję twarze na marginesach.
Zaznaczam, że aktywności literackiej nie zaniedbuję, wprost przeciwnie! Przed świętami skończyłam jedno dłuższe opowiadanie ze świata Krzyczącego w Ciemności, a parę dni temu drugie. (W tym pierwszym jest mało żmija, w drugim dużo.) Czekam teraz na opinie zwrotne od beta-czytelników i zastanawiam się już, jak przerobić końcówkę drugiego tekstu, bo póki co vox populi mówi, że powinnam ją wydłużyć. Cóż, wolę poprawiać gotowy tekst niż pisać od zera!
A tak wyglądają moje brudnopisy. Myślę, że mogłabym startować w jakimś konkursie na najbrzydsze notatki. Nie potrafię pisać w zeszytach, bo okropnie kreślę i marnuję przestrzeń, więc bazgrzę na luźnych kartkach (zużywam wszystkie kartki zadrukowane z jednej strony, jakie "wyprodukują" domownicy, a produkują dużo). Kiedy brakuje mi weny, dosyć często rysuję twarze na marginesach.
No to trzymam kciuki^^ Sama podjęłam podobne postanowienie odnośnie rysowania, nawet poszerzyłam repertuar mediów społecznościowych, żeby się jakoś motywować. Na razie się udaje.:)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, że podtrzymuję takie postanowienia, dopóki mnie coś nie wybije z rytmu, bo potem ciężko się znów wdrożyć. Ale póki co walczę!
Usuń