2019-02-22

Falkon 2018 - zdjęcia i krótka relacja


W latach 2010-2017 całkiem intensywnie jeździłam na konwenty, zaliczając średnio 4 wyjazdy rocznie plus Falkon w moim rodzinnym Lublinie. Jednak w 2018 splot okoliczności sprawił, że musiałam swoją aktywność drastycznie okroić, odwołując wyjazdy na Wrocławskie Dni Fantastyki i na toruński Polcon, i ostatecznie tylko Falkon pozostał mi na otarcie łez. Jakoś tak wyszło, że dopiero po czterech miesiącach znalazłam czas, żeby wrzucić tu zdjęcia i krótką relację.

Tym razem Falkon (pod hasłem przewodnim "Wschód Słowiańskich Mitów") odbywał się nietypowo wcześnie - w dniach 12-14 października zamiast w listopadzie. Piękna, złota jesienna pogoda zniechęcała do przesiadywania w salach prelekcyjnych i w efekcie spędziłam na konwencie znacznie mniej czasu niż to zwykle bywało w przeszłości, pojawiając się tylko w piątek i sobotę. Z programu zaliczyłam głównie te punkty, w których uczestniczyłam sama, a moja aktywność towarzyska polegała w dużej mierze na pozdrawianiu w przelocie licznych znajomych.

W piątkowym panelu "Pisanie fantastyki - pierwsze kroki" moderowanym przez Ophelię (Katarzyna Koćma) razem z Karoliną Fedyk i Magdaleną Kucenty rozmawiałyśmy o tym, jak wygląda droga młodego autora przed debiutem i po debiucie (w dyskusji pierwotnie mieli uczestniczyć jeszcze Radek Rak i Anna Lange, ale nie dotarli). Dyskusja nie wyszła poza najbardziej podstawowe kwestie - trudności na rynku wydawniczym, długie oczekiwanie na odpowiedź od wydawcy, przebieg procesu redakcyjnego, finansowe aspekty debiutu i dalszej drogi twórczej. Padła wzmianka o projekcie Fantazmaty jako ciekawej nowej opcji dla początkujących autorów.

Ponieważ okazało się, że w panelu "Dojrzewanie postaci w Harrym Potterze" mamy brać udział tylko Ophelia i ja, spontanicznie namówiłam jeszcze Achikę (Agnieszkę Szady) i Cranberry (Annę Nieznaj), co było strzałem w dziesiątkę, bo świetnie nam się dyskutowało we czwórkę. Miałyśmy tylko pecha, bo w pewnym momencie rozładował się mikrofon i trzeba było czekać przez dobry kwadrans, aż pomoc techniczna dostarczy sprawny... Kiedy rozmawiałyśmy o tym, jak ewoluuje w cyklu postać Rona, dyskusja zdryfowała na status majątkowy rodziny Weasleyów - ktoś trafnie ich porównał do rodziny Borejków.

W piątek udało mi się też wysłuchać fascynującej prelekcji Alicji Janusz o mniej grzecznych aspektach muzyki dawnej - gorzałka, awantury, kochanki, zbereźne ballady Samuela Pepysa (w tym absolutnie obłędna ballada o Bezwstydnej Joan, pani, która w wyniku pijackiego zakładu przemaszerowała przez cały Londyn na czworakach z zapaloną świeczką w tyłku...) Szkoda, że prelekcja zakończyła się dobre dwadzieścia minut przed czasem.

Tak się złożyło, że w sobotę 13 października w Lublinie odbywał się po raz pierwszy Marsz Równości i w godzinach południowych komunikacja w centrum była sparaliżowana na amen. Próbując dotrzeć na konwent, musiałam wysiąść z autobusu na Alejach Racławickich, przebić się przez tłum i resztę drogi na Targi pokonać pieszo. Od znajomych, którzy wzięli udział w Marszu, dowiedziałam się później, co tam się działo (petardy, kamienie, latające krzesła z ogródków piwnych, mnóstwo policji i rozpędzanie armatkami wodnymi oraz gazem łzawiącym chuliganerii, która usiłowała zatrzymać odbywający się legalnie Marsz), ciekawi mogą obejrzeć na YouTube filmiki, na przykład ten

Kiedy w końcu udało mi się dotrzeć na konwent, spędziłam dobrą godzinę, gawędząc na stoisku Uroborosa z dyżurującymi tam autorkami Hordy - Aleksandrą Janusz i Martyną Raduchowską. Nakupiłam książek i zgarnęłam darmową dawkę reinforsyny, czyli gadżecik promocyjny: fiolkę w pudełeczku imitującą porcję narkotyku (na Falkonie odbyła się premiera "Spektrum", nowej powieści Martyny z cyberpunkowego cyklu zapoczątkowanego "Łzami Mai"). Obfotografowałam stoiska handlowe w hali, jak zwykle bogato zaopatrzone we wszelkiego rodzaju fantastyczne gadżety od biżuterii i koszulek po repliki broni. 

Ostatnim punktem programu, w jakim wzięłam udział, był panel "Fantastyczny Lublin" moderowany przez Krzysztofa Księskiego, w którym uczestniczyli jeszcze Jakub Nowak, Radek Rak, Cranberry i Alicja Janusz. Prowadzący się spóźnił i mało brakowało, a zaczęlibyśmy dyskutować bez niego, jak to już w przeszłości bywało. Jako autorzy fantastyki urodzeni i mieszkający w Lublinie (Cranberry, Alicja, ja) lub związani z nim przez studia (Radek, Jakub) opowiadaliśmy o tym, co nas wiąże z tym miastem i w jaki sposób inspiruje ono naszą twórczość.

Falkon jako całość jak zwykle nie obył się bez paru wpadek organizacyjnych (m.in. problemy z mikrofonami, tabelki programowe w informatorze wymagające użycia lupy i kompletnie nieczytelna mapka stoisk tamże), ale z nawiązką nadrobił to atmosferą.

Poniżej garstka zdjęć z hali wystawowej.




Książki (w tym książki Hardej Hordy) na stoisku księgarni Solaris.


 Znajomi (Michał Studniarek, Ola Janusz, Anna Nieznaj) pozują ze słowiańskimi bóstwami.



Armia czaszek.


Anielice (?)



 Koszulki z kotami i nie tylko.


  Rękodzieło tkane. I konik.


Repliki broni białej.



Czy ktoś pamięta, na którym stoisku leżał powyższy asortyment? Znajoma dopytywała się, w jakiej firmie można zamówić koszulkę z hasłem "Keep ca.. Why is the rum gone?!", nie potrafiłam jej odpowiedzieć, a guglanie kolejno wszystkich firm z listy wystawców nie pomogło nam rozwiązać zagadki...


Karma dla fantastów - wygląda jak zamówiona z Miodowego Królestwa. (Na Falkonach od kilku lat można zjeść babeczki i muffinki, napić się dziwnych kolorowych napojów albo kupić powyższe wężowate specjały - stoisko cukiernicze zwykle znajduje się zaraz obok wejścia, a sorbety i żelki w przejściu prowadzącym do szatni).


Stoisko "Martva Natura" - kolczyki, broszki, wisiorki.



Martyna Raduchowska i Ola Janusz na dyżurze autografowym.





Książki na stoisku Uroborosa. Horda, Horda, Horda!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz