2019-03-08

Inne oblicza kobiecości





Dziś Dzień Kobiet ORAZ oficjalna premiera antologii „Harda Horda” (SQN już wysyła zamówione egzemplarze, do niektórych księgarń książka jeszcze nie dotarła, to zależy od konkretnego sklepu – w niektórych będzie dostępna od 13 marca). Ponieważ materiały reklamowe na temat naszego wspólnego dzieła zawierają zdania w rodzaju „Od kobiet dla kobiet. Ale nie tylko”, chcę się podzielić garścią refleksji na temat „zawartości cukru w cukrze” czyli tego, jak dalece ta antologia jest kobieca, czy w ogóle jest kobieca i co to właściwie znaczy.

Rynek książki jest podzielony na sektory, ze względów marketingowych wydawcy starają się każdą książkę przypisać do określonej kategorii. Utarło się, że pojęcie „literatura kobieca” odnosi się do literatury obyczajowej o kobietach, kierowanej do kobiet. Wśród krytyków toczą się boje o to, jak dokładnie zdefiniować ten termin, ale jeśli pójść drogą skojarzeń, 90% czytelników pewnie w pierwszej kolejności wymieni romanse (konwencja bardzo szeroka, od romansów historycznych o przystojnych Szkotach po fabuły dziejące się współcześnie) oraz „chick lit”, czyli historie o perypetiach rodzinnych i zawodowych głównej bohaterki, zwykle lekkie i optymistyczne, często z elementami satyry społecznej („Pamiętnik Bridget Jones”).

Jesteśmy z innej bajki. Z bardzo innej bajki. Cała dwunastka autorek Hardej Hordy wyrosła i ukształtowała się na gruncie fantastyki, nawet jeśli niektóre z nas czynią wypady w stronę innych konwencji, jak kryminał (Anna Kańtoch, Aneta Jadowska, Magdalena Kubasiewicz) czy literatura obyczajowa (Aleksandra Zielińska, Magdalena Kubasiewicz). Każda z nas, kiedy chce, potrafi pisać głosem neutralnym – w taki sposób, żeby po usunięciu nazwiska autorki ze strony tytułowej nie można było się domyślić, czy tekst wyszedł spod klawiatury mężczyzny, czy kobiety. Potrafimy, ale tym razem świadomie poszłyśmy w odwrotną stronę. Nasza antologia jest kobieca, nawet bardzo – tyle że w inny sposób, niż mogą podpowiadać pierwsze skojarzenia.

Sięgnęłyśmy po najróżniejsze sztafaże – fantasy, urban fantasy, XIX wiek, współczesna Polska, SF bliskiego i dalekiego zasięgu – osadzając w nich bohaterki w różnym wieku, o różnym statusie społecznym. Przemawiamy głosem staruszek, głosem matek, nastolatek i małych dziewczynek. Kobiecość, o której piszemy, to relacja siostry z bratem, córki z matką, babki z wnukiem (ha, jest nawet samotna właścicielka kota, która musi przetrwać w mieście opanowanym przez zombie); dramat matki ciężko chorego dziecka i matki, której dziecko nie żyje. Nihil novi sub sole, podążamy dobrze wydeptanymi śladami Ursuli Le Guin i Margaret Atwood, a mimo wszystko odnoszę wrażenie, że o tak pojmowanej kobiecości niewiele się mówi i rzadko dyskutuje. I owszem, nasz głos oraz sposób widzenia świata są odrobinę inne w porównaniu z tym, jak piszą nasi koledzy, bo nawet dysponując równouprawnieniem nadal żyjemy w minimalnie innym świecie, innej „niszy ekologicznej” niż otaczający nas mężczyźni (nie chcę tu wchodzić w dyskusję, czy decydujące są różnice biologiczne, czy jednak socjalizacja).


Chwalebnie pozostawiliśmy za sobą czasy, kiedy w fantastyce kobiety służyły głównie do tego, żeby nadać kierunek działaniom głównego bohatera (słynne ratowanie księżniczek z opresji). Dziś dla odmiany popkultura notorycznie wpycha bohaterki w schemat „ładna kobieta jest też silną, niezależną kobietą i efektownie walczy” (Lara Croft, Czarna Wdowa, Wonder Woman, Mystique, Rey – ogólnie super, ale każdy schemat powtórzony n razy zaczyna irytować). O tym, jak mainstream pojmuje termin „literatura kobieca”, pisałam już wyżej. My, Horda o dwunastu głowach, pokazujemy dwanaście wariantów czegoś zupełnie innego i może nawet uda nam się wylansować modę na nowy  czy też nienowy, ale dotąd niedefiniowany jako odrębny  trend literacki. (Wpisuje się w niego również wydana niedawno Fenixa, inicjatywa nie-Hordowa, aczkolwiek zrealizowana przy udziale trzech członkiń Hordy.)

Z wielką niecierpliwością czekam na recenzje naszego zbioru!

(Na zdjęciu: bohaterka filmu "Czarna Wdowa" grana przez Scarlett Johanson.)


2 komentarze:

  1. Anonimowy8.3.19

    Wszystkiego naj wszystkim piszącym i czytającym kobietom!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. A co tam, zaryzykuję i zgłoszę się na dyżurną recenzentkę 😉 Czytam sporo, więc mogę swoje zdanie uwieczniać na piśmie. A jeśli teksty do zrecenzowania trafiałyby do mnie nieco wcześniej, to tylko dodatkowy bonus.
    Hordę mam ambitny plan nabyć na WTFach, więc wrażeniami z lektury podzielę się za jakiś czas, ale już mnie cieszy perspektywa przeczytania tego dzieła 😀 Zapowiada się naprawdę interesująca podróż czytelnicza.
    A określenie "literatura kobieca" w wydaniu takich kategorii, jak opisane powyżej w poście, działa na mnie odstraszająco, niestety. Całkowicie odbiera się w ten sposób kobietom prawo do pisania literatury innej niż lekka, łatwa i przyjemna. A ja jestem z tych, co lubią trudną, mroczną i nieoczywistą 😉

    OdpowiedzUsuń