Miałam pisać relację z Wrocławskich Dni Fantastyki, ale muszę najpierw ruszyć energiczniej z miejsca z nową książką, żeby nie ugrzęznąć w prokrastynacji na amen... Dlatego relacja czeka na swoją kolej i jeszcze chwilkę poczeka, a póki co pochwalę się kolejnymi recenzjami Śpiewu potępionych:
- Kwestia dusz (blog "Głodna Wyobraźnia")
- Śpiew potępionych - recenzja (blog "Z pamiętnika książkoholika")
- Czarnoksiężnik spoza Archipelagu (blog "Kot w Bookach")
Podrzucam też kawalątek surowego tekstu z warsztatu, bo mi to dobrze robi na morale!
* * *
Deszcz bębnił o szyby w wysokich oknach, z których każde było zwieńczone
małą witrażową rozetą. Pałacyk na wyspie Elspe, ulubiona rezydencja arcymistrza
Elity, został wzniesiony przez camarryjskich budowniczych, którzy słynęli z
kunsztu w łączeniu stylów. Choć Akhania ar Vithanare preferowała mniej monumentalną
architekturę i skromniejszy wystrój wnętrz, musiała przyznać, że ostrołukowe
sklepienia, strzeliste kolumny i barwne mozaikowe posadzki tworzą wyjątkową
całość. Mahoniowe meble w niedużej sali audiencyjnej dobrze wpisywały się w
ogólną atmosferę elegancji i dostojeństwa.
Arcymistrz Ilius ar Shiath stał przy kominku, w którym pełgały różnobarwne
płomyki. Wyszeptanym słowem zamknął miniaturowy portal do królestwa salamander,
po czym odwrócił się, by powitać maginię. Miał na sobie ceremonialny strój:
biały płaszcz z błękitną podszewką, biała szata przepasana szeroką szkarłatną
szarfą, wszystko ciężkie od złotych i srebrnych haftów.
Akhania złożyła oszczędny ukłon – etykieta Elity nie wymagała niczego więcej.
Błękitno ubrany sługa, który wprowadził ją do komnaty, odprawiony skinieniem
skłonił się nisko i wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim bezszelestnie.
– Jak twoje zdrowie? – zapytał Ilius, gdy zostali
sami.
– Lepiej – odrzekła wymijająco. Jeśli tylko chciał,
mógł poznać szczegóły od medyków Zakonu Dziewiątej Przysięgi, którzy ją
leczyli.
– To dobrze. Srebro cię potrzebuje.
Skłoniła się ponownie, myśląc nie bez ironii, że czasy się zmieniły.
Zakon Dziewiątej Przysięgi, pomniejsze bractwo w obrębie Elity, które za swoją
główną misję uznawało walkę z Otchłanią, od początku swego istnienia budziło
kontrowersje. Poprzedni arcymistrzowie nie darzyli go poparciem – ich nastawienie
wahało się od niechęci do jawnej wrogości i szykan. Teraz, za rządów Iliusa, po
kilku roszadach personalnych na wysokich stanowiskach nie wiedzieć kiedy doszło
do sytuacji, gdzie połowę najbardziej zaufanych ludzi arcymistrza stanowili
członkowie Zakonu.
– Oczekuję na rozkazy, Wasza Świetlistość.
Ilius przypatrywał jej się uważnie.
– Mam dla ciebie ważne zadanie. Ale muszę mieć pewność,
że rzeczywiście wróciłaś do sił.
– W wystarczającym stopniu – zapewniła.
Niewiele brakowało, by mordercy nasłani przez Otchłań osiągnęli swój cel.
W zamachu zginęli wszyscy akolici Akhanii, zniszczeniu uległo kilkanaście
cennych golemów, a ona sama przeżyła tylko dzięki temu, że zdołała wezwać
pomoc. Jej współbracia z Zakonu dotarli na miejsce w ostatniej chwili – gdyby nie
ich sprawna interwencja, Akhania wykrwawiłaby się na śmierć we własnej bibliotece.
Upłynęło wystarczająco dużo czasu, by rany całkowicie się wygoiły,
wiedziała jednak, że skutki obrażeń wewnętrznych będą ją prześladować jeszcze
długo mimo leczniczych eliksirów i talizmanów. Musiała się oszczędzać,
regeneracja nadal pożerała znaczącą część jej potencjału mocy. Ilius chyba się
tego domyślał albo już wcześniej rozmawiał z medykami, bo ściągnął brwi, ale
nie zakwestionował jej słów.
– Wiesz o Naharze? – spytał zamiast tego.
– Tak. Mirael już wprowadził mnie w szczegóły.
Stos pogrzebowy zmarłego przed tygodniem mistrza Nahara ar Toth jeszcze
dobrze nie wystygł, gdy szpiedzy przynieśli wstrząsającą wieść, że Nahar od lat
działał potajemnie jako agent Doliny Rdzy. Kiedy jego ciało umarło, odrodził
się w Otchłani pod postacią demona.
Gdyby ta wiadomość nadeszła przed rokiem, Akhania pomyślałaby, że
szpiedzy są w błędzie lub najzwyczajniej w świecie kłamią. Jednakże Nahar nie
był jedynym zdrajcą, którego działalność wyszła na jaw w ostatnim czasie.
– Źle to wróży – podjął arcymistrz. – Mohellen ar
Vanth, Lymea ar Adan, teraz Nahar...
– Wierzchołek góry lodowej – skomentowała sucho
Akhania.
– To nie ulega wątpliwości. – Ilius ściszył głos, choć
komnata była opleciona czarami wygłuszającymi dźwięki. – Sytuacja przypuszczalnie
wygląda jeszcze gorzej niż sądzimy. W ręce ludzi Miraela wpadła lista zdrajców,
których osobiście zwerbował Nahar. Liczy dwadzieścia osiem nazwisk.
– Magów?
– Jeśli wierzyć notatkom przy liście, głównie akolitów
i sług. Personalia są zaszyfrowane, trwają prace nad złamaniem szyfru. Jak dotąd
udało się zidentyfikować dwie osoby. Jedną z nich był odźwierny z Pawilonu
Portali na Wyspie Łabędzi. Zniknął w porę, unikając pojmania. – Arcymistrz
zrobił pauzę, uniósł palec. – Druga to dostawca, który latami dostarczał owoce
morza na mój stół tu na Elspe.
Akhania skinęła głową. Komentarze wydawały się zbędne.
– To nie wszystko. – Arcymistrz nachylił się, zniżając
głos prawie do szeptu. – Dziś rano dotarła do mnie wieść, że słudzy Doliny Rdzy
zdemaskowali i zabili Skorpenę...
– Skorpena nie
żyje? – Poruszona magini weszła mu w słowo.
– Zginęła na ziemi niczyjej w szóstym dominium
astralnym, próbując zbiec przed siepaczami Rdzawego Króla. Jednakże wcześniej
zdążyła przekazać informacje, z których wynika, że Dolina Rdzy jest bliska finalizacji
planu, przed którym ostrzegano nas już trzy miesiące temu. Wygląda na to, że
przybycie Nahara do Otchłani było ostatnim klockiem w układance.
– Ale przecież mieliśmy im pokrzyżować szyki. – Akhania
zmarszczyła brwi. – Doskonale pamiętam tamtą naradę i rozkazy, które otrzymał
Mirael. Wiem, że podjął działania na kilku frontach. Nie odniosły skutku?
– Wszystko wskazuje na to, że nie. – Arcymistrz z
ciężkim westchnieniem przeczesał dłonią siwą brodę, obrócił w palcach
zawieszony na piersi srebrny medalion w kształcie pentagramu. – I oboje wiemy,
czemu tak się stało.
– Fundamenty naszego domu są przeżarte zgnilizną.
Mówiłam to już przed rokiem.
– Nie usłuchaliśmy cię wówczas. Przyznaję, że był to
błąd. Poważny błąd.
– Wasza Świetlistość, nurtują mnie dokładnie te same pytania
co wtedy. – Akhania wbiła nieustępliwy wzrok w podkrążone, zmęczone oczy
starszego maga. – Ilu zdrajców jest wśród ludzi Miraela?
Mirael ar Myris, dowódca wywiadu Elity, miał na swoje rozkazy rzeszę
szpiegów, wywiadowców i konfidentów w świecie ludzi, w sferach astralnych oraz
w Otchłani. Jednakże kilkoro innych wysoko postawionych magów, w tym Akhania,
dysponowało własnymi siatkami agentów. Nie podlegali Miraelowi, lecz samemu
arcymistrzowi. Tylko Ilius miał pełny dostęp do wszystkich zdobytych informacji
i finalnie to Ilius podejmował decyzje na ich podstawie.
Arcymistrz westchnął ciężko.
– Mirael podjął kroki, żeby oddzielić sparszywiałe
owce od zdrowych. To wymaga czasu.
– Którego nam brakuje. A ilu zdrajców zasiada w samej
Radzie?
Zdawało się, że temperatura w komnacie gwałtownie spadła.
– Jestem pewien lojalności członków Rady – odrzekł
zimno arcymistrz. – Przejdźmy do zasadniczych spraw, czas ucieka.
Drzemiący na sofie śnieżnobiały sowokot – jedna z wielu hybryd, jakie
tworzył dla rozrywki Fregelin ar Kyth, sekretarz arcymistrza – ocknął się,
ziewnął i zamachał skrzydłami, po czym przefrunął na kolana starszego maga. Ten
z roztargnieniem pogłaskał zwierzę po puszystej sierści, następnie zaś wyjął
spod płaszcza zapieczętowany rulon dokumentów.
– Oto kopia zapisków Rihada i Borseliusa, którą
kazałem dla ciebie sporządzić – oznajmił, przechodząc na tajny żargon wywiadu
Elity. „Tu są dla ciebie instrukcje i rozkazy” – przetłumaczyła w myślach
Akhania. – Skryba przepisał wszystkie siedem zwojów. Możesz je zatrzymać.
„Dostajesz całkowicie wolną rękę, cel uświęca środki”. Nie spodziewała
się tego. Po plecach przebiegł jej chłodny dreszcz. Wielka odpowiedzialność – i
równie wielkie ryzyko. Nie czuła się gotowa, ale nie mogła okazać niepewności.
Srebro to niezłomność, odwaga i siła.
– Dziękuję – powiedziała powoli. – Zrobię z nich dobry
użytek.
– Przeczytaj je najpierw bardzo uważnie, łącznie z
notatkami, które Fregelin zrobił na marginesach czwartego zwoju.
„Zawierają ukryte informacje zaszyfrowane czwartym szyfrem Fregelina.”
Coraz lepiej.
– Mam niedobre przeczucia – powiedziała cicho.
Arcymistrz pokiwał głową.
– Zawsze miałaś świetną intuicję. Przeczytaj zwoje.
Gdy się żegnali, Akhanię ponownie uderzyło, jak zmęczony wydaje się
najpotężniejszy mag Siedmiu Krain. Wyglądał jak zwykły starzejący się
śmiertelnik przebrany w haftowane złotem i srebrem ceremonialne szaty.
Zgarbiony pod brzemieniem trosk.
Za poprawiacza morale mogę pracować w dowolnych ilościach 😀 i o dowolnej porze. Dla takich okoliczności zgadzam się czekać na relację tak długo, jak trzeba. A w razie poszukiwań ochotników do betowania, służę uprzejmie 😀
OdpowiedzUsuńFajne!!!
OdpowiedzUsuńChomik
Bardzo mily fragment. Zrobił mi dzień :)
OdpowiedzUsuń