2019-09-07

Jaśliska 2019 - minirelacja i zdjęcia


Niepostrzeżenie i podstępnie znów minął prawie miesiąc bez nowych wpisów, a to dlatego, że wsiąkłam w pisanie książki, które bezlitośnie zżera czas i moce obliczeniowe!

26 sierpnia wróciliśmy z mężem do Lublina po tygodniu wakacjowania w Jaśliskach (Beskid Niski). Był to bardzo przyjemnie i aktywnie spędzony tydzień! Upał, chaszcze, jeżyny, 
zryte koleinami leśne drogi, przydrożne kapliczki, pozostałości łemkowskich cmentarzy i cmentarze wojenne z czasów I wojny światowej, pachnące siano na skoszonych łąkach, kumaki w kałużach, jaszczurki i padalce. Pogoda dopisała: 6 dni, 6 wycieczek, nie musieliśmy pauzować z powodu deszczu i przewędrowaliśmy łącznie nieco ponad 140 km (ani razu nie przeszliśmy mniej niż 20 km, najdłuższa wycieczka miała ponad 26 km). Moje nowe buty górskie firmy Red Rock bardzo dobrze się sprawują, są solidne i wygodne. 

Żadnych przygód zasadniczo nie zaliczyliśmy – no, raz poszliśmy niewłaściwą drogą, w dodatku straszliwie rozjeżdżoną i błotnistą (uroki leśnej zwózki drewna), i trzeba było się wracać spory kawałek. Drugiego dnia w okolicach wsi Szklary w dwóch miejscach widzieliśmy pleniący się barszcz Sosnowskiego, na szczęście już z przekwitłymi kwiatostanami. Byliśmy dwukrotnie na Kamieniu nad Jaśliskami, raz na Szklarskiej Bani, raz na Ostrej, raz na Jałowej Kiczerze oraz przeszliśmy z Rymanowa-Zdroju do Woli Niżnej Beskidzką Trasą Kurierską JAGA-KORA przez Polany Surowiczne. 

Urok szlaków beskidzkich tkwi jak dla mnie w tym, że są odludne i trochę „dzikie”: lasy, zarośla, błoto, koniecznie trzeba mieć mapę i umiejętnie się nią posługiwać (ja się na odnajdywaniu trasy w terenie średnio wyznaję, Jerzy jest ekspertem). W Beskidzie Niskim trasy są dosyć łatwe, bez znacznych różnic wysokości, z rzadka trafia się bardziej strome zbocze. Przy całym zamiłowaniu do takiego relaksującego wędrowania po leśnej gęstwinie zaczynam coraz bardziej tęsknić za Tatrami – mam nadzieję, że uda nam się tam wybrać w przyszłym roku.

Ostatniego dnia czekała nas jeszcze jedna nieoczekiwana atrakcja: przez całe popołudnie i wieczór w Jaśliskach odbywały się ni mniej, ni więcej, tylko dożynki. Gminne. Na scenie ustawionej na rynku pod samymi oknami naszej kwatery występowały kolejne zespoły, których repertuar wahał się od muzyki quasi-ludowej do typowo weselnej. Nagłośnienie było, dodam, solidne (aczkolwiek kilka razy wysiadało – problemy sprzętowe). Impreza zakończyła się długo po północy (tak twierdzi mój mąż, mnie na szczęście udało się usnąć wcześniej). Ale jakoś przeżyliśmy! 


Poniżej garstka zdjęć.




Kapliczka przydrożna w pobliżu Jaślisk.




Skoszona łąka w wieczornym chłodzie.




Pola, łąki, zarośla...



Przełęcz Beskid nad Czeremchą.





Cmentarz łemkowski w nieistniejącej wsi Czeremcha.



Jeden z cmentarzy wojennych na zboczu góry Kamień.



Padalec pozdrawia!



Widoczek z góry Kamarka.



Jaszczurka zwinka, która nie do końca umie w kamuflaż. A może po prostu chciała nam się pochwalić swoimi wzorkami?



Homo turisticus w środowisku naturalnym.



Ignit w Jaśliskach, na tle zabytkowej drewnianej zabudowy małomiasteczkowej.



Ignit na szlaku (kanapki pożarte, za moment trzeba ruszać w dalszą drogę). Plecaczek jest mój, koszula i kapelusz na pniu należą do miauża.







3 komentarze:

  1. Anonimowy7.9.19

    Pieknie!!!Takie samotne góry! I kapelusz fajny.

    Chomik
    P.S.Mój mąż czyta od początku Twoje książki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy8.9.19

    Super urlop! Zapraszam w równie urokliwe i tajemnicze Karkonosze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy16.9.19

    Przepiękne widoki, można tylko pozazdrościć.

    Smerf Maruda

    OdpowiedzUsuń