Piszę opowiadanie, deadline mnie strasznie goni, ale jest nadzieja, że może zdążę! Tymczasem dzielę się fragmencikiem z warsztatu. Opowiadanie będzie nosiło tytuł "Śnieg i lód", jest prequelowe w stosunku do "Teatru węży" i nie zawiera Krzyczącego. Shial Manesseria zwana Śnieg, żmijka znana wam już z "Pośród cieni" i występująca również w "Czerń nie zapomina", próbuje się załapać do gildii przestępczej z Tay
* * *
Gdyby kapryśny los nie
sprezentował jej czarnego daru, Shial Manesseria zwana Śnieg – dawniej Shial
Lossi, córka kupca z Dauris – zapewne wiodłaby spokojne życie. Zostałaby wydana
za mąż, urodziłaby gromadkę dzieci. Nie wiedziałaby nic o klątwach, demonach, nekromancji.
Nie towarzyszyłby jej ciągły, choć wypychany ze świadomości strach, że w każdej
chwili mogą ją dopaść srebrni magowie, zamknąć w Domu Godnego Odejścia, torturować
i zgładzić w imię chronienia równowagi świata.
Odkąd zginął jej mistrz,
Ostin Manesseria, była zdana na siebie i dobrze wiedziała, że im szybciej
postara się o wpływowych mocodawców, tym lepiej. Gildia przestępcza z Tay wcale
nie stanowiła szczytu jej ambicji, ale wydawała się niezłą opcją na początek. Istniał tylko jeden
problem – dobitnie dawali do zrozumienia, że nie współpracują z byle kim.
Na szklanej paterze piętrzyły
się kawałki miodowego ciasta i drożdżowe rogaliki z
konfiturą. Obok w fajansowej misie pyszniły się ciemne winogrona połyskujące
kroplami zimnej studziennej wody, w której je umyto. Obrazu dopełniały dwie
karafki z rżniętego szkła – jedna z winem, druga ze schłodzoną śniegiem lemoniadą
– i szklaneczki od kompletu. Pełen szyk. Obrus był nowiutki, ze śnieżnobiałego lnianego
adamaszku w kwiatowy wzór. Mógłby znaleźć się na stole barona albo nawet
hrabiego.
Śnieg w pełni doceniała
fakt, że rozmowa nie toczy się w cuchnącym szynku nad kuflami mętnego piwa, ale koszmarny ból głowy uniemożliwiał jej cieszenie się
poczęstunkiem. Upiła łyczek lemoniady. Mdliło ją na samą myśl o cieście.
– Mam z tobą problem, panno Shial
– oznajmił z namysłem Velhard, przywódca gildii przestępczej w Tay, splatając upierścienione
palce na wydatnym brzuchu. – Nie wiem, jak cię ocenić.
Zawiesił głos, wyraźnie
oczekując reakcji z jej strony.
– No cóż, wykonałam
zadanie. – Śnieg zerknęła na trzecią uczestniczkę rozmowy, ale mistrzyni złodziejska
Agota z nieprzeniknionym wyrazem twarzy sączyła wino. – I wróciłam w jednym
kawałku.
– Wróciłaś ranna. I o
włos uniknęłaś pojmania.
– Bywa. – Śnieg wzruszyła
ramionami. – Ale pozwolę sobie zaznaczyć, panie Velhardzie, że jestem nadal w
pełni sprawna bojowo.
Oparzenia na jej ramieniu
i dekolcie piekły pod nasączonym maścią bandażem, lecz zapięty pod szyję wams
skrywał opatrunki. Nie było tak źle, żeby należało się obawiać blizn – wszystko
wygoi się w ciągu dwóch tygodni.
– W pełni sprawna bojowo,
hmm. – Velhard pogładził przystrzyżoną w szpic brodę. W kaftanie z bordowego
sukna z futrzanym kołnierzem wyglądał jak kwintesencja kupieckości. – Panno Shial, zadanie nie zostało wykonane tak, jak bym tego oczekiwał. Ogniste
kule fruwające na ulicy, zgiełk i zamęt… Profesjonaliści załatwiają takie sprawy
cicho i dyskretnie.
Śnieg straciła
cierpliwość.
– Ogniste kule –
powiedziała bardzo spokojnie, pozwalając, żeby jej źrenice zajarzyły się
czerwienią – fruwały dlatego, że wokół willi, z której miałam wykraść
dokumenty, zmaterializowało się znienacka sześciu akolitów Elity. Wiedzieli o
mnie, panie Velhardzie. Jestem ciekawa, czy próba miała na celu sprawdzenie,
czy ucieknę srebrnym, czy też wasza organizacja roi się od donosicieli jak
spróchniałe drzewo od korników?
– Troszkę pyskata –
stwierdziła po chwili niezręcznej ciszy Agota, odganiając muchę, która próbowała
usiąść na jednym z rogalików. – Ale umiejętność myślenia zawsze w cenie.
– Zakładam – podjęła
Śnieg – że zachodzi wariant pierwszy. Tylko dlatego zadałam sobie trud
stawienia się na dzisiejszą rozmowę.
– A masz atrakcyjne alternatywy,
młoda żmijko? – zapytał Velhard, unosząc brwi.
– Wystarczająco atrakcyjne.
– Śnieg wzruszyła ramionami. – My, ka-ira, nigdy nie musimy długo szukać zajęcia. Ale oczywiście co gildia z Tay, to zawsze gildia. Żeby było jasne: nie
mam wam za złe tego, jak sprawdzacie kandydatów.
Jej rozmówcy wymienili
spojrzenia. Mistrzyni złodziejska ledwie zauważalnie pokręciła głową.
Velhard z
namysłem gładził się po brodzie.
– Jesteś młoda, ale masz
głowę na karku – oznajmił w końcu. – No dobrze. Zatrudniam cię, panno Shial.
Jutro podpiszemy umowę.
Będzie gdzieś opublikowane oficjalnie? Jakiś zbiorek, ebook czy fizycznie?
OdpowiedzUsuńTak, tak, będzie darmowy e-book od wydawnictwa Rebis, już niedługo, przed premierą 5. tomu "Teatru węży"!
OdpowiedzUsuńSuper:):) Czyli chronologicznie będzie to powiadanie między "Śpiew Potępionych" a "Czerń nie zapomina"? Czy dziejące się zupełnie po ostatnim tomie cyklu?
UsuńNie, opowiadanie jest prequelowe, dzieje się kilka lat przed akcją "Teatru węży"! To tekst bez Krzyczącego, występuje w nim Śnieg - żmijka, która pojawiła się na chwilę w "Pośród cieni" i ma ważną rolę w "Czerń nie zapomina".
UsuńOk. Dzięki za wyjaśnienie :) Idzie się pogubić w tym co i kiedy ;) Będzie Pani aktualizować wpis o chronologii Świata Zmroczy?
UsuńJuż jest zaktualizowany :)
Usuń