2016-12-28
Podsumowanie roku 2016
Rok 2016 dobiega końca. Wprawdzie Sylwester (oraz moje trzydzieste szóste urodziny) dopiero za dwa dni, ale myślę, że mogę się już pokusić o podsumowanie, co się wydarzyło w moim życiu na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy i co się udało, a co nie.
Nie najlepiej wychodzi mi trzymanie się postanowień noworocznych, a na swoje usprawiedliwienie mam tylko statystyki mówiące ponoć, że większość ludzi nie realizuje w ciągu roku tego, co sobie założyli z początkiem stycznia. Rok temu zadeklarowałam, że w 2016 chcę zrealizować tylko dwa cele: napisać powieść oraz pojechać ponownie w Tatry Słowackie i wejść na Krywań. Nie udało mi się zrobić ani jednego, ani drugiego! Pisanie powieści poszło w kąt, bo zbyt dużo rzeczy się działo, a z wyjazdów w góry zdołaliśmy z mężem zaliczyć tylko krótki wypad do Komańczy - planowaliśmy drugi wyjazd w sierpniu lub wrześniu, ale kocia złamana łapa oraz deadline na tłumaczenie skutecznie nam to uniemożliwiły. Nie udało mi się też pojechać na żaden konwent odbywający się poza Lublinem, z bytności na Coperniconie musiałam niestety zrezygnować z powodu dalszego ciągu kocich problemów zdrowotnych.
A co się udało osiągnąć w 2016?
- W lutym ukazała się drukiem Olga i osty, pierwsza powieść, jaką udało mi się wydać w dużym, renomowanym wydawnictwie, i zebrała bardzo pozytywne recenzje.
- Po dłuuugich, stresujących wahaniach i drobiazgowym zbieraniu informacji podjęłam pewne decyzje życiowe i jest mi z tym lepiej.
- Przetłumaczyłam trzy książki, z których dwie (Kod gorączki Jamesa Dashnera i Rozdarci Neala Shustermana) już wyszły drukiem, podczas gdy Pytanie i odpowiedź Patricka Nessa wciąż jeszcze czeka w wydawniczej lodówce.
- Śpiewająco zdałam w czerwcu egzamin na Goethe Zertifikat C1 z niemieckiego.
- W drugiej połowie roku udało mi się przełamać długotrwały okres blokady twórczej i zamiast powieści powstało pięć opowiadań.
- Jedno z nich, dość długi tekst o Krzyczącym w Ciemności, Panicz z Ertel-Sega, znalazło się w antologii Na nocnej zmianie wydanej w listopadzie przez Fabrykę Słów.
- W zinie Aphelion Webzine ukazały się dwa moje opowiadania przetłumaczone na angielski: Winter in Ziegelberg oraz The Sand Ritual.
- Byłam jurorką w konkursie literackim Pióra Falkonu.
- Świetnie się bawiłam w listopadzie na najlepiej zorganizowanym Falkonie od lat.
- Kot Sammet złamał sobie latem kość udową, ale po operacji ortopedycznej, sześciu trudnych tygodniach w opatrunku usztywniającym (cośmy się z tym biednym zwierzem namęczyli i nastresowali w domu, to nasze) oraz powikłaniach brzusznych (po zdjęciu opatrunku zaczął lizać łapę jak oszalały, nałykał się wypadającej sierści i kłaki przytkały mu jelita) wrócił do pełnej sprawności.
A co chciałabym osiągnąć w 2017? Prawdę mówiąc jeszcze się zastanawiam, na których planach się skupić, a które odłożyć na kolejne lata. 2016 pokazał mi dobitnie, że trzeba wybierać, z czego chce się zrezygnować po to, żeby maksimum energii i zaangażowania włożyć w najważniejsze projekty, zamiast robić ileś rzeczy naraz i mieć wrażenie, że człowiek posuwa się o milimetr w każdą z dziesięciu stron. Niby banał, a bardzo potrzebowałam tej lekcji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brzmi super! Owocny rok! Oby tak dalej! Życzę pisania, pięknego ,długiego wyjazdu w góry i zdrowego kota!
OdpowiedzUsuńChomik (chomik życzy.. kota -to jakoś głupio brzmi)
Chomik jest kochany! Ślicznie dziękuję!
UsuńNiestety kot postanowił mi zafundować z wyprzedzeniem "prezent" urodzinowy i... przedwczoraj okulał. W klinice okazało się, że zrobił mu się ropień w przedniej łapce przy pazurze. Wczoraj wetka nacięła to ohydztwo i usunęła ropę, której było ponoć tak dużo, że kot ewidentnie musiał z tym zakażeniem chodzić dłuższy czas, zanim łapa w końcu spuchła i zaczął kuleć. Zaliczyłam już jedną bezsenną noc, pilnując drania, który po wybudzeniu z narkozy dostał małpiego rozumu i tańcował po całym mieszkaniu, próbując ściągnąć sobie kołnierz. Dziś zmiana opatrunku i okaże się, co dalej z tym fantem...
Młody kot, kurcze,a taki biedny.A Ofelia ok?
OdpowiedzUsuńChomik
Tak, Ofelia odpukać nie sprawia na razie problemów.
UsuńNajlepszego w Nowym Roku Agnieszko!
OdpowiedzUsuńLiptovski Mikulas polecam jako bazę wypadową w Tatry Słowackie, chyba że chcesz gdzieś bliżej Ukrainnej strony. Mikulas jest fajny i mnóstwo atrakcji do zwiedzania (nie myślę o Tatralandii, a raczej rzeczach jak stara osada, browar etc. w Kvacanskiej itp). Góry + masa historycznych miejsc wartych odwiedzenia.
Dziękuję i nawzajem życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Liptovski Mikulas na pewno kiedyś zwiedzimy z mężem, ale w tym roku ze względów finansowych pojedziemy raczej w polskie Beskidy. Tanio, a szlaki ładne i mało uczęszczane.
UsuńTo fakt Słowacja zrobiła się droższa po Euro. Pomimo że jestem z Beskidów, pracowałem w schroniskach też jakiś czas to teraz wybieram się najczęściej na Słowację.
UsuńW Tatrach Słowackich byliśmy jak dotąd dwa razy, raz w Szczyrbie i raz w Starym Smokowcu. Oba wyjazdy cudne, szlaki piękne (jeździmy w góry po to, żeby chodzić na szlaki dzień w dzień, idziemy zwiedzać tylko wtedy, kiedy pogoda absolutnie nie pozwala iść nigdzie wyżej), a ceny by nas nie zniechęcały, gdyby nie to, że w tym roku będziemy mieszkanie wykańczać :)
OdpowiedzUsuńDobrego w nowym roku he także dla kotełka (no przeżył trochę...).
OdpowiedzUsuńCzasu na kontynuację Krzyczącego :-D
Dziękuję! A kotełek pozdrawia z fotela!
UsuńLadne miejsce.
OdpowiedzUsuńSuper blog, polecam również urokimilosne.fora.pl
OdpowiedzUsuń