2016-12-06

Marshia Lavalle


Oto kolejny wpis poświęcony postaciom z Teatru wężyCzytelnicy lubią Zazela, a ja mam sentyment do Marshii Lavalle.

Marshia (to przybrane imię, dopiero w trzecim tomie poznamy jej prawdziwe) jest żmijką, czyli kobietą obdarzoną darem czarnej magii, znacznie starszą (choć nie wygląda na to) i bardziej doświadczoną od Krzyczącego w Ciemności, specjalistką między innymi od magii wróżebnej. Pod fałszywymi imionami funkcjonuje w środowisku arystokratów, z nieokreślonych bliżej źródeł czerpie duże dochody. Podpisała cyrograf, na mocy którego służy demonom z Otchłani (konkretnie - z Doliny Złota). Kilka lat wcześniej miała ucznia, młodzieńca z arystokratycznej rodziny - Fabiena Vaneisena. Został on zadenuncjowany srebrnym magom, aresztowany przez nich i zabity.

Jest dumna, ambitna, wymagająca wobec siebie i wobec innych. Bulwersuje ją fakt, że Krzyczący woli mieszkać w lochach i zadawać się z marginesem niż znaleźć sobie niszę w świecie możnych. W Dwóch kartach bez ogródek daje mu do zrozumienia, co sądzi o jego stylu życia, a dokładniej - usiłuje Krzyczącego zawstydzić i zmotywować, żeby zgodził się pracować dla niej.

Nie traci zimnej krwi w kryzysowych sytuacjach. Ma cięty język, a jej specjalnością są złośliwości wypowiadane z czarującym uśmiechem.

Marshia wygląda na jakieś 30 lat. Jest wysoką, szczupłą kobietą o lśniących czarnych włosach, czarnych oczach i oliwkowej cerze, my określilibyśmy jej typ urody jako "włoski" (przyznam cichutko, że Marshia mimo zupełnie innego typu sylwetki ma dla mnie twarz Moniki Bellucci). Ubiera się z nienaganną elegancją, ale w razie potrzeby bez mrugnięcia okiem zakłada męski strój i udaje mężczyznę. 

Posiada w sferach (świat astralny) enklawę z willą i pięknym ogrodem. Ma też chowańca imieniem Biss, który wygląda jak skrzyżowanie czarnego psa z ośmiornicą i potrafi lewitować.



Ilustracja: Agnieszka "Achika" Szady

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz