2017-01-22

Garść linków i słówko o opiniach z "misiem"


Jednym z fajniejszych doświadczeń z punktu widzenia autora jest moment, kiedy człowiek konfrontuje się z przeżyciami i przemyśleniami odbiorców zawartymi w recenzji czy opinii czytelniczej. Z jednej strony zawsze trochę strach dowiedzieć się, że książka nie spełniła oczekiwań, z drugiej – zawsze powtarzam, że feedback czytelniczy jest na wagę złota. Pozwala zobaczyć efekty swojej pracy z innej strony i dowiedzieć się, jak odbierają książkę osoby o inaczej ukształtowanej wrażliwości czytelniczej niż autor.

Aleksandra „Silaqui” Radziejewska niedawno zrecenzowała„Olgę i osty” na swoim blogu „Kroniki Nomady”. Jej opinia pokrywa się w dużym stopniu z uwagami, które dostałam od jednej z pierwszych czytelniczek wersji roboczej. Od siebie dopowiadam – nie miałam aż tak misternych zamysłów, jakie przypisuje mi Silaqui, książka spontanicznie splotła się tak, jak się splotła. Miejscami ta historia układała się właściwie sama, ja ją tylko ubrałam w słowa.

Z kolei Krzysztof Sokołowski (blog "Lapsus Calami") upublicznił podcast, w którym omawia „Dwie karty”. Omawia naprawdę ciekawie, pierwszy raz się zdarzyło, żeby ktoś analizował moją prozę, używając pojęć znanych z historii sztuki. Bardzo mi się podoba porównanie do techniki laserunku w kontekście świata przedstawionego oraz podsumowanie zjawiska „szeptanej” popularności „Teatru węży”. Zdziwił mnie jedynie żart o feministkach - pierwsze słyszę, aby feministkom przeszkadzali w literaturze sympatyczni bohaterowie płci męskiej, którzy traktują kobiety po partnersku, a Brune nie ma w sobie ani grama machismo.

W sieci od listopada pojawiło się też trochę omówień antologii "Na nocnej zmianie". Ładnie pokazują zjawisko typowe dla antologii: teksty, na które jeden czytelnik narzeka, inny uznaje za jak najbardziej warte lektury, a czasem wręcz najlepsze z całego zbiorku.


Ostatnio w dyskusji na Facebooku przypomniano mi, że właściciele większości blogów książkowych nie piszą prawdziwych recenzji, jedynie subiektywne opinie z gatunku „misie” (misie podoba, misie nie podoba) i że poziom tych opinii bywa delikatnie mówiąc różny. Niektórzy traktują te nieuładzone opinie blogowe o literaturze jak jedną z plag sieci. Ja sądzę, że cisza w eterze byłaby gorsza (blogi książkowe kreują modę na czytelnictwo i przyczyniają się do reklamowania omawianych pozycji choćby przez to, że zwiększają widoczność książki), chociaż wolę zostać skrytykowana przez recenzenta piszącego recenzje zgodnie z arkanami sztuki niż pochwalona przez młodzieńca, który uważa, że Tolkien ściągał od R.A. Salvatore’a, a Sapkowski napisał nowelizację popularnej gry komputerowej o wiedźminie. I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś, może jeszcze kiedyś wrócę do tematu.



9 komentarzy:

  1. Anonimowy22.1.17

    Nie ważne dobrze czy źle,byle nazwiska nie pomylili!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy22.1.17

    Ja też czytałam.Nie wiem,co napisać.Piękna książka,bardzo dobra,plastyczne opisy.
    Tylko ..smutna...Zbyt umocowana w szarej rzeczywistości. jak dla mnie..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo osób mi mówiło, że smutna. Mam silne podejrzenia, że nie umiałabym napisać optymistycznej książki, nawet gdybym bardzo chciała.

      Usuń
  3. Anonimowy22.1.17

    Nie,no,musu nie ma.Ja po prostu mam zapotrzebowanie na radzące sobie bohaterki,niekoniecznie z kiepskimi matkami i optymizm ogólny.Ale to ja.A książka jest pięknie napisana.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzące sobie bohaterki, powiadasz? Będę to mieć na uwadze! :)

      Usuń
  4. Anonimowy23.1.17

    Jak powiedział Frank Dolas:Co ja narobiłem?!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawidłowość jest taka, że blogi, które maja dożo współprac i dużo ocenianych książek (jedno się z drugim wiąże), raczej nie prezentują wysokiego poziomu. Mają też jednak dużo odsłon, co napędza im kolejne wydawnictwa chętne do współpracy, i tak koło się zamyka. Oczywiście, także wśród popularnych blogów książkowych są chlubne wyjątki, jak np. Miasto książek czy Zacofany w lekturze, Jane doe z offu. Ale tu współprac raczej nie ma, autorzy piszą dla siebie.

      Usuń
    2. O, tu mnie trochę zaskoczyłaś, że te, które mają dużo współprac i dużo odsłon, zazwyczaj nie prezentują wysokiego poziomu. W sumie to jest logiczne, bo najczęściej to młodsi blogerzy (wiek licealny lub studencki) mają więcej czasu na swoje hobby, a niektórzy pewnie też podchodzą do sprawy cynicznie: omawiać jak najwięcej książek, nieważne, że byle jak. Szkoda, że tak to wygląda.

      Usuń