Zawsze z
zaciekawieniem sięgam po ponurą literaturę obyczajową dotykającą
tych samych tematów, o których chętnie czytam reportaże. Nasz
chłopak, debiutancka powieść Daniela Magariela, to klaustrofobiczny portret chorych
relacji rodzinnych, strachu i przemocy namalowany oszczędną kreską,
bez zbędnych słów. To książka o bezradności, przerażeniu i
upodleniu, które stają się udziałem dwóch nastoletnich braci
mieszkających pod jednym dachem z uzależnionym od narkotyków
ojcem.
Doceniam koncepcję
i jej realizację, więc nie jestem pewna, czego mi w Naszym chłopaku
zabrakło. Chyba to minimalizm tej króciutkiej powieści w ostatecznym obrachunku
sprawił, że poczułam się trochę zawiedziona. W Legendzie o samobójstwie Davida Vanna najbardziej podobały mi się symboliczne,
nieco surrealistyczne obrazy powracające jak refren w różnych
kontekstach – ryby, akwarium, rozbite szkło, łódź rybacka.
Proza Davida Magariela jest pozbawiona obrazów, to suchy, niejako monochromatyczny zapis
wydarzeń, sytuacji, dialogów – książka „jednego uderzenia”,
która w warstwie emocji wali pięścią w żołądek i... na tym
koniec. Nie wychodzimy poza relację snutą przez nastoletniego narratora ze wszystkimi jego ograniczeniami, co z jednej strony potęguje duszny klimat, wrażenie pułapki, ale z drugiej - wydaje mi się, że książka zyskałaby na pokazaniu całej historii również od innej strony (może z perspektywy matki, może dorosłego bohatera, może dzieciństwa ojca?). Ciężko też zinterpretować przewrotny epilog – mam
własną hipotezę, ale nie wiem, czy trafną.
Swoje wrażenia z
lektury spisałam obszerniej w Esensji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz