2019-06-24

Seminarium Literackie 2019 - relacja i zdjęcia




Jakoś tak się złożyło, że pomimo dwóch nominacji do Śląkfy, na Seminarium Literackie Śląskiego Klubu Fantastyki wybrałam się w tym roku po raz pierwszy w życiu. Cóż, z Lublina do Chorzowa jest najzwyczajniej w świecie daleko... Ale szczerze się cieszę, że w końcu dałam się skusić i pojechałam - z prelekcją o moim własnym uniwersum w ramach promowania premiery "Śpiewu potępionych".

Podróż z przesiadką przebiegła gładko i w piątek dotarłam do hotelu Skaut krótko przed dziewiętnastą. Zdążyłam akurat na początek tradycyjnego ogniska odbywającego się w miniamfiteatrze na tyłach hotelu. Były kiełbaski, oscypki, ogórki kiszone, bardzo smaczny chleb, piwo (nie piłam), jakieś atrakcje dla najmłodszych (biegali w pomarańczowych kaskach z plastikowymi atrapami broni) i komary. Mnóstwo komarów łakomych latających bestii spragnionych naszej krwi. Nie zastosowałam repelentu, miałam na sobie rybaczki zamiast długich spodni i ohydy tak pogryzły mnie po łydkach, że do dzisiaj nie przestało swędzieć. Ale nic to. Kiedy zapadły ciemności, współlokatorki z pokoju wyciągnęły mnie na nocny spacer po Parku Śląskim (bardzo ładny park, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miała okazję zwiedzić go gruntowniej) - tam komarów na szczęście już nie było, widziałyśmy za to kilka świetlików.

W sobotę wysłuchałam dwugodzinnej prelekcji Piotra i Miśka Cholewów o różnych wariantach historii alternatywnych (omawiali m.in. filmy "Vaterland", "Ambassadę" Juliusza Machulskiego i "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego - pokazali wszystkie trzy warianty sceny z żulem w barze dworcowym, co mi przypomniało po raz kolejny, że nie oglądałam żadnego z filmów Kieślowskiego i należałoby w końcu załatać tę skandaliczną lukę w mojej wiedzy kulturowej), a potem godzinnej prelekcji Agnieszki Fulińskiej o najczęstszych błędach, jakie popełniają pisarze tworzący historie alternatywne. Prelegentka skupiła się na XIX wieku, którym zajmuje się zawodowo, a spora część omawianych przykładów pochodziła z powieści "Zadra" Krzysztofa Piskorskiego i "Clovis La Fay. Magiczne akta Scotland Yardu" Anny Lange. Mogę jedynie dodać, że kompromitujący kiks z filmu "Upiór w operze" z 2004 r. (akcja dzieje się w Paryżu w roku 1870, kiedy w rzeczywistości trwało oblężenie miasta przez siły pruskie i paryżanie mieli inne rzeczy na głowie niż chodzenie do opery) nie przeszedł bez echa - pamiętam, że zwracano na niego uwagę w recenzjach. 

Trzy godziny słuchania wykładów trochę mnie znużyły, więc chwilę pogawędziłam o książkach przy stoisku księgarni Strefa Książki, kupiłam za 15 zł egzemplarz antologii "Zabawy w Boga" (zaczęłam czytać w drodze powrotnej i powiem tyle, że było to bardzo dobrze zainwestowane 15 zł ^__^), wróciłam na ostatni fragment prelekcji Oli Klęczar o Rzymianach w kosmosie, a potem nadszedł moment, żeby zaczerpnąć tchu, wziąć nerwy na krótką smycz i poprowadzić moją własną... Powiem tak: kiedyś pewnie nadejdzie ten piękny dzień, gdy przestanę się stresować wystąpieniami na konwentach, ale na razie wydaje się bardzo odległy. Tak się bałam, że przekroczę przewidywany czas, że trochę ścięłam zaplanowany materiał, mówiłam szybko i ostatecznie skończyłam przed czasem. Ale słyszałam później głosy, że było ciekawie i że stworzyłam wyjątkowo bogate uniwersum.

Późnym popołudniem powędrowałam na jeszcze jeden spacer po Parku Śląskim, utwierdzając się w przekonaniu, że jest to miejsce, po którym mogłabym spacerować codziennie i nieprędko się znudzić. Wróciłam do hotelu dopiero tuż przed bankietem. Krótko po dwudziestej w głównej sali prelekcyjnej z maleńkim poślizgiem odbyło się wręczenie Śląkf za rok 2018 (w kategorii Twórca Roku laureatem został Piotr Cieśliński, w kategorii Wydawca Roku - Piotr Milewski i Mikołaj Wicher, w kategorii Fan Roku - Maciej "Toudi" Pitala). Potem rozpoczął się bankiet. Były kanapki, ciasta, owoce, fontanna czekoladowa, wino i szampan. Zwinęłam się po dwudziestej drugiej, żeby spokojnie spakować manatki przed porannym wyjazdem - w niedzielę, zamiast zaliczyć ostatnie punkty Seminarium i oficjalne zamknięcie, musiałam już opuścić Katowice ekspresem o 8:42. Do Lublina dotarłam przed siedemnastą, zmęczona, ale szczęśliwa.

I jeszcze zdjęcia:



W drodze na Seminarium (notatki są niestety do prelekcji, a nie do nowej książki).


Piątek. Ognisko Uczta dla komarów - widok z góry.


Komary miały co jeść, ale lud też!




Ludzie piekli kiełbaski, a ja im z uporem godnym lepszej sprawy pstrykałam niezbyt dobre zdjęcia - do pokazania wybrałam trzy z kilkunastu...



Sobota. Publiczność na prelekcji Piotra i Miśka Cholewów.


Prelekcja Agnieszki Fulińskiej.



Moja prelekcja.



Książki na stoisku.



Małe autoru w Parku Śląskim, w stroju służbowym (plus obowiązkowy wisiorek ze żmiją).


Tuż przed wręczeniem Śląkf.


Toudi odbiera Śląkfę.


Rozmowy bankietowe.



5 komentarzy:

  1. Anonimowy24.6.19

    Fajnie było! Też lubię ten park.Dobrze,ze przyjechałaś.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę, że dałam się skusić! :)

      Usuń
  2. Współczuję komarów, bo mnie też bardzo lubią, niestety...
    A gdzie można dopaść takie stroje służbowe? O wisiorek ze żmiją mogę się sama zatroszczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawie strojów służbowych najlepiej pisać do mnie na priv na halas.agn[et]gmail.com i coś się załatwi :)

      Usuń
  3. To da się zrobić 😉

    OdpowiedzUsuń