2021-05-06

Internauci, szpak (ale nie Marceli) i więcej tulipanów


Od powrotu z emigracji spędzam w necie mnóstwo czasu – stanowczo za dużo – i co rusz mam ochotę zadać retoryczne pytanie „kto tych ludzi wpuszcza do sieci”, względnie zacytować mem „Halo, policja, proszę przyjechać na Facebooka”… Staram się nie tracić energii na dyskutowanie z inteligentnymi inaczej, ale czasem tracę cierpliwość i mi się ulewa.

Nie ulało mi się ostatnio, choć może powinno, na widok komentarzy pod kolejnym reportażem o depresji, który jak zwykle przywabił chmarę Wzgardliwych Paszczaków powtarzających „jęczenie, kiedyś tego nie było, młode pokolenie jest słabe i rozpieszczone, niech zacisną zęby i idą do pracy”. Pomijając niski poziom wiedzy w kwestii tego, czym jest depresja, jak się objawia i jakie ma konsekwencje, tak się zastanawiam – czy deficyt empatii w naszym społeczeństwie wynika z tego, że w większości mamy chłopskie lub robotnicze korzenie, a kiedy nasi przodkowie egzystowali w fatalnych warunkach, w biedzie, ciasnocie i o głodzie, nie stać ich było na pochylanie się ze zrozumieniem nad słabością bliźniego? I ta obojętność przechodzi z pokolenia na pokolenie? Zdaje się, że ludzie chronicznie nieszczęśliwi, którzy musieli sobie radzić bez żadnej pomocy – bo wstydzili się jej poszukać bądź zwyczajnie nie było takiej możliwości – mają potrzebę fundowania innym swoistej „fali”. „Skoro ja miałem źle, to niech inni też mają”. Widać to jak cholera w dyskusjach o depresji i innych zaburzeniach psychicznych, ale też wtedy, kiedy wypływa temat kar cielesnych wobec dzieci.

Z empatią wobec zwierząt i świadomością ekologiczną też jest słabo. Znajoma opisała niedawno na FB, jak z ojcem uratowali na działce szpaka zaplątanego w wyrzucone przez kogoś nylonowe sznurki:

„Spędziłam bardzo nerwowy kwadrans na ich ostrożnym rozcinaniu i odplątywaniu trzymanego przez tatę awanturującego się szpaka. Historia ma szczęśliwy finał, bo wszystkie sznurki udało się usunąć, łapka okazała się nieuszkodzona, a wyniesiony na taras szpaczek wystartował z prędkością rakiety.”

W komentarzach objawił się uroczy pan, który skrytykował ratowanie szpaka, BO TO SZKODNIKI i zjadają mu czereśnie. (Didaskalia: szpaki są w Polsce objęte ścisłą ochroną gatunkową, nie wolno ich płoszyć ani zabijać, a sadownikom zaleca się osłanianie sadów siatkami...)

Z zupełnie innej beczki, bo literackiej - przed momentem przeczytałam na fanpejdżu pewnego wydawnictwa wielce odkrywczą wypowiedź czytelniczki, która podniosła mi ciśnienie:

"Gdyby podstawą beletrystyki miał być research, większość utworów zwyczajnie nie mogłaby powstać. Beletrystyka to wyobraźnia. Żywa wyobraźnia. Nawet lub może (?) zwłaszcza gdy nie pokrywa się z wyobrażeniami odbiorcy."

Tfu, do stu zgniłych wielorybów! Wiecie co, tłumaczyłam taki jeden bestsellerowy cykl, gdzie autor nie skalał się researchem, stawiając jeno na żywą wyobraźnię. Czego tam nie było? Bohaterowie biegający w lekkich butach sportowych po rozpalonej słońcem pustyni i ani jednego pęcherza na nodze; zapas wody na kilka dni na rzeczonej pustyni noszony w plastikowych workach, w których bohaterom wcześniej dostarczono prowiant (domyślam się, że były to worki typu ziplock, ale dajcie spokój...); bohater trafiony piorunem, na którym ubranie staje w ogniu, koledzy gaszą go piaskiem, po czym poparzony delikwent biega jeszcze przez kilkanaście dni po pustyni w tym samym ubraniu, bez mycia, bez opatrzenia ran, i wszystko goi się na nim jak na psie... Za to ciężka infekcja w ranie postrzałowej (po postrzeleniu "zardzewiałą kulą", cokolwiek miałoby to zdaniem autora oznaczać) rozwinęła się w ciągu kilkunastu godzin. A w zaśnieżonym zimowym lesie latały bzyczące owady. Żałuję, że nie mogłam się ubiegać u wydawcy o rekompensatę za przekładanie treści szkodliwych dla mózgu. Dlatego ilekroć widzę, że ktoś głosi mądrości z gatunku "po co w literaturze research, liczy się ŻYWA WYOBRAŹNIA", mam ochotę miotnąć w taką osobę piorunem i pogonić ją na rozpaloną pustynię w adidasach…

(Słuchajcie, piszę fantasy, niby wysysane w całości z poplamionego atramentem palca, ale nawet w fantasy świat przedstawiony musi, kurka wodna, wyglądać spójnie i sensownie. Może magia nie rządzi się prawami fizyki, ale realia niemagiczne muszą być podbudowane wiedzą i logiką, inaczej tekst skręca w jakąś odjechaną groteskę. Jak to ujęła znajoma osoba pisząca: „Trzeba […] rozróżniać to, co całkowicie zależy od mojej fantazji pisarskiej i może sobie być, jakie ja chcę, a to, czego się nie przeskoczy - np. że człowiek do przeżycia na pustyni potrzebuje x litrów wody dziennie.” W biednej wiejskiej karczmie bohaterowie nie napiją się kakao, a jeśli upolują dzika, to nie będą mogli transportować surowego mięsa przez trzy dni w czasie gorącego lata. Żeby opisać, jak w „Dwóch kartach” Krzyczący leczy dziewczynę chorą na ospę, czytałam artykuły z czasopism medycznych i po 12 latach nadal pamiętam, jaki jest przebieg kliniczny niepowikłanej ospy prawdziwej… Feliks Kres słusznie radził też w Kąciku Złamanych Piór: jeśli zamierzasz pisać o współczesnych realiach, które można zweryfikować – na przykład opisać interwencję pogotowia ratunkowego – to albo dopadnij i wypytaj fachowca, w tym przypadku lekarza z karetki lub ratownika medycznego, albo sobie DARUJ i oszczędź wstydu.*)

Okay. Pomarudziłam, upuściłam trochę pary, już mi lepiej. Żeby zakończyć czymś optymistycznym, oto kolejna porcja tulipanów sfotografowanych podczas spaceru. Nie wiem, czyje są, ale w promieniu kilku ulic nikt nie ma przed domem równie pięknych:




*) Chyba że jesteś pewną autorką o inicjałach K.M., której książki sprzedają się jak ciepłe bułeczki bez względu na to, ile bzdur tam upchnie...



3 komentarze:

  1. Oj, empatia w tym narodzie to od zawsze temat drażliwy. Spróbuj się w czymkolwiek wychylić, to Cię w łyżce wody utopią. A jak kogokolwiek skrytykujesz, to nie masz za grosz manier, szacunku dla innych itp. (wstaw sobie co chcesz). Ostatnio panie emerytki wracające z tobołami i wózkami z targu prawie mnie oskalpowały, bo kiedy się pchały do autobusu ledwo ten się zatrzymał, śmiałam otworzyć paszczę i grzecznym tonem poprosić, żeby może najpierw pozwoliły ludziom wysiąść... Przykłady można mnożyć dowolnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. Matko huto... Nie wiedziałam, że zostałam poczytną pisarką 😂 muszę się o tantiemy może upomnieć, albo co... Inicjały się zgadzają 😉 chociaż publikowania bzdur wolę nie mieć na koncie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy8.5.21

    Ludzie są durni i tyle.Ale coraz więcej ludzi dba o zwierzęta,nie je mięsa...Jest postęp.
    Ja teraz gram w grę, taką że robi się wpisy do wikipedii o alternatywnym świecie- ile ja się muszę naczytać,żeby głupoty popisać!Przy okazji znalazłam cudną opowieść o papieżu Innocentym,który trzymał w Rzymie brata sułtana,Cema,a sułtan płacił, zeby trzymał dalej..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń