Zawzięłam się 1 stycznia, czyli ciut ponad 2 tygodnie temu,
że wreszcie nauczę się porządnie gospodarować czasem w taki sposób, żeby
starczyło go na rzeczy, które uważam za ważne dla swojego zdrowia psychicznego,
fizycznego i aktywności literackiej. Skończyłam 36 lat, pora się nauczyć tak
rozplanowywać dobę, żeby codziennie udało się przeczytać fragmencik jakiejś
książki, napisać kawałek tekstu (a w ostateczności wpis blogowy) i
pogimnastykować się lub pójść na spacer.
Wydawałoby się, że zadanie banalne, zwłaszcza dla kogoś, kto
nie ma dzieci, nie pracuje na etacie i sam sobie organizuje czas. A okazuje
się, że guzik.
Żeby śledzić, jak mi idzie wyrabianie nowych, lepszych nawyków,
założyłam elegancką tabelę w Excelu. Przyszła połowa stycznia i wychodzi na to,
że z trzech postanowień noworocznych najlepiej sobie radzę z realizowaniem pierwszego. Czytać codziennie – łatwizna i sama przyjemność. Na
gimnastykę/spacer już nie zawsze mam siły i energię (po drodze trafiło się
przeziębienie z kaszlem wymuszające tydzień siedzenia w domu oraz parę migren).
A z pisaniem... właśnie zaczynają się schody: tu zlecenie, tam inne sprawy,
czyli dokładnie to, z czym zawsze miałam problem: rozsądne dzielenie uwagi i
dnia tak, żeby zmieściło się wszystko, co jest do zrobienia.
Relacjonuję to wszystko, bo łatwiej się trzymać postanowień,
kiedy się o nich komuś opowie, i łatwiej wyciągać wnioski z błędów, które
człowiek przeanalizuje na spokojnie.
Aktualnie statystyka z okresu 01.01 – 15.01.2017 wygląda
tak:
Dni, kiedy nie czytałam – 0
Dni, kiedy nie pisałam ani nie blogowałam – 1
Dni, kiedy nie ćwiczyłam ani nie poszłam na spacer dłuższy
niż 30 minut – 6
Troll Hans radzi, żeby zmienić rozkład dnia tak, aby pisać priorytetowo
przed południem zamiast późno w nocy (teraz z nawyku zaczynam dzień od
ogarniania domu: zmywanie, składanie prania, takie tam). Spróbuję przez
najbliższy tydzień stosować się do tej rady.
A oto moje lektury styczniowe:
Olga Tokarczuk, Bieguni – skomplikowana, piękna, poruszająca i mądra
książka (już kończę)
Paweł Ciećwierz, Środkowy palec Opatrzności – drugi tom
opowiadań o nekromancie Brighelli trzyma poziom (też już kończę).
Nabrałam w ostatnich latach brzydkiego nawyku, żeby nawet świetnie napisane, ciekawe książki rozpoczynać, przeczytać parę rozdziałów, a potem odłożyć na półkę, bo coś mnie znużyło. Tak było z Biegunami i Środkowym palcem opatrzności – jedno i drugie zaczęłam czytać jeszcze w ubiegłym roku (nie wiem, czy Biegunów wręcz nie w 2015!), i potem jakoś nie miałam motywacji, żeby dokończyć. A przecież nie mam tym książkom nic do zarzucenia, wprost przeciwnie! Założenie „czytam codziennie” przyjęłam przede wszystkim po to, żeby pokończyć wszystkie te rozpoczęte lektury, które stoją na półkach i mnie zawstydzają – trochę ich jeszcze czeka w kolejce.
Rozumiem całkowicie.Gimnastyka weszła mi z latami w krew jak mycie zębów, ale z latami..No, to wszystko kwestia dyscypliny,ale i otoczenia trochę,żeby Ci nie przeszkadzało i nie wyśmiewało.
OdpowiedzUsuńLektury piękne! Lubię Ciećwierza.Ja skończyłam
Piskorskiego "Czterdziesci i cztery",a wczoraj przeglądałam książkę Dzikowskiej "Tam gdzie byłam",w sumie niezłe,ale jakoś styl mi nie odpowiada.
Chomik
Otoczenie nie przeszkadza, problem jest tylko w wygospodarowaniu czasu, no i w tym, że jak mnie migrena rąbnie, to nie daję rady się ruszać, nie mam aż tyle samozaparcia. Ibuprom max tłumi ból, ale go zwykle nie kasuje do zera, pozostaje machnąć ręką, spisać wieczór na straty i iść spać.
UsuńTo na pewno.Nie chodzi ot o,żeby się zarąbać.Ja mam zawsze jakieś zadanie na dzień i staram się je realizować.Też działa.
OdpowiedzUsuńChomik
Jedno zadanie, powiadasz... Może to jest jakaś myśl? Jak ja sobie piszę listę mniejszych i większych rzeczy do zrobienia na najbliższe 2-3 dni, to zwykle wychodzi minimum kilkanaście pozycji.
UsuńJedno lub dwa,którego nie można odpuścić,przełożyć..Ech,życie weryfikuje zasady!
OdpowiedzUsuńChomik