Po maratonie sprzątania i gotowania,
a później zmywania po wieczerzy wigilijnej udało mi się wieczorem
- po raz pierwszy od trzech dni - zasiąść na dłużej z laptopem
na kolanach. Najpierw zapadłam w surfowanie po sieci i dowiedziałam
się rzeczy dziwnych (parę dni temu od Starego Kisielina w stronę Nowej Soli
jechała lokomotywa widmo bez maszynisty i świateł – podobno
efekt stłuczki z koparką i braku ciśnienia w hamulcach). A potem zaczęłam się zastanawiać, co by tu z
okazji Bożego Narodzenia napisać na blogu.
Na dzień przed Wigilią wybrałam się
do centrum handlowego po ostatnie prezenty z listy. Jestem odporna na
tłum i zamęt w miejscach publicznych, ale doznałam miłego
zaskoczenia, bo żadnego tumultu ani długich kolejek nie było –
owszem, w Stokrotce i Rossmannie ruch, ale bez dantejskich scen (może
całe szaleństwo zakupowe przewaliło się przed weekendem?)
Przedświąteczny rozgardiasz zakupowo-prezentowy odbieram w sumie
pozytywnie, między innymi dlatego, że w branży wydawniczej obroty
wzrastają przed świętami (moje serduszko cieszy każda książka
kupiona zamiast plastikowej zabawki albo słodyczy z Lidla, sama
solidarnie dorzuciłam swoją cegiełkę do statystyki, obdarowując
rodzinę łupami upolowanymi w księgarni sieciowej).
W całym domu pachniało dzisiaj
karpiem poddawanym obróbce termicznej na dwa sposoby (to nie ja
stoczyłam krwawą walkę z rybskiem i nie ja go pilnowałam, kiedy
pyrkotało w garze oraz skwierczało na patelni, od oprawiania ryb i
mięsa są w tej rodzinie inni) i koty miauczały w kuchni jak
szalone, ale kiedy dostały troszkę mięska z rybiego łba,
wzgardziły. Ofelia łaskawie wychłeptała rybny rosół. Sammet
przespał wieczerzę wigilijną rozwalony nonszalancko na krześle,
od czasu do czasu otwierając jedno ślepie, żeby zerknąć na
zastawiony stół. Potem zbudził się, zeskoczył i doszło do
standardowej już wymiany uprzejmości międzykocich, czyli kocur
podszedł za blisko do kocicy, a ona powiedziała WRRRRR. (Na zdjęciu - marudna Ofelia na fotelu.)
Postny barszcz wigilijny co roku
przyprawia mnie o stres, bo tuż po sporządzeniu (jestem leniwa i
wspomagam się barszczem z koncentratu, ale mieszam go z wywarem
warzywnym, dolewam ocet, sok z cytryny i doprawiam) jest niedobry,
ale przez noc w cudowny sposób się przegryza i zyskuje równowagę
smaków. Kiszona kapusta na ciepło z grochem i furą przypraw jest
pyszna. A w ogóle to Wigilia bez alkoholu i bez telewizora rządzi.
I tego się trzymamy.
Za kilka dni będziemy sobie wszyscy
ponownie składać życzenia noworoczne, ale dzisiaj, w refleksyjnym
i nieco zabarwionym melancholią nastroju, czytającym te słowa
życzę 1) standardowo: zdrowia i spokoju, 2) żeby w końcówce roku
2017 mieli możliwość zająć się czymś, co jest dla nich ważne, i poczuć się dobrze (bez względu na to, czy będą spędzać czas
z rodziną, czy przeciwnie, relaksować się w samotności). I z tej
okazji, zamiast jak w poprzednich latach wstawić okolicznościowy
obrazek z Dzieciątkiem w stajence, linkuję zupełnie nieświąteczną
piosenkę. A w zasadzie teledysk.
Dziękujemy za życzenia.Kot śliczny.Ja też kupiłam dwie książki na prezent-mężowi Berena i Luthien,ładnie ilustrowana a teściowej Rozważna i romantyczną.No i teraz mozna posiedzieć...
OdpowiedzUsuńChomik